Jan Hartman
Etyczne problemy segregacji poszkodowanych i działań
ratowniczych w ogólności
Sytuacja katastrofy należy do kategorii „sytuacji
granicznych”, w psychologii zwanych traumatycznymi. Trauma ta ma jednakże wymiar
nie tylko psychiczny, lecz również moralny. Katastrofa to zdarzenie, które
przekracza nasze siły i możliwości pod każdym względem – organizacyjnym,
psychicznym, a także właśnie moralnym. Przekracza nasze siły, a jednak
zmuszeni jesteśmy jakoś (zawsze ułomnie) jej sprostać. Owa konieczność
zmierzenia się z czymś, czemu nie jesteśmy zdolni w pełni podołać, stanowi o
tym, że mamy do czynienia z sytuacją tragiczną. Moralna charakterystyka
takiej sytuacji odbiega znacznie od codzienności. Dlatego trzeba sobie
uświadomić, do czego zmusza nas moralnie sytuacja katastrofy, a
czemu jednak nie możemy podołać, narażając się na taką czy inną winę,
mimo najlepszych swych starań. Dezorientacja moralna i usiłowania, by działać
„tak jak zwykle”, a więc sprostać czemuś, czemu sprostać niepodobna, prowadzić
może do fatalnych konsekwencji. Dlatego namysł etyczny jest tak samo ważny w
przygotowaniu zawodowym służb odpowiedzialnych za działania ratownicze, jak
wiedza fachowa i ćwiczenia. Chcielibyśmy w tym krótkim tekście zwrócić uwagę
jedynie na kilka zasadniczych punktów, które wymagają przemyślenia, nie
uchylając się od pewnych tez normatywnych.
1. Utylitaryzm wyższej konieczności: zasada maksymalizacji
efektywności ratowania życia. O ile w normalnych warunkach powiedzenie, że o
słuszności moralnej czynu decyduje
jego efektywność, może budzić wątpliwości, o tyle wtedy, gdy
„efekt” polega na uniknięciu czyjegoś zgonu, minimalizacji liczby ofiar
śmiertelnych czy uratowaniu życia możliwie największej liczbie osób, zasadę taką
wypada uznać za bezwzględnie obowiązującą. Wynika stąd, że każda
reguła moralna, która mogłaby stanąć na drodze realizacji utylitarystycznej
zasady maksymalnej efektywności działań ratowniczych i tym samym bezwzględnego
„unikania zgonów do uniknięcia”, musi zostać zawieszona. Najprostszym
przypadkiem takiego konfliktu jest pojawienie się potrzeby naruszenia prawa
własności, a nawet prawa do nietykalności fizycznej. Tu wystarczy jedynie raz i
wyraźnie powiedzieć sobie: czyny w normalnych warunkach nielegalne i niemoralne,
takie jak zabór czyjegoś mienia lub jego zniszczenie, a także zastosowanie
przymusu bezpośredniego, w sytuacji, gdy służy to ratowaniu ludzkiego życia,
tracą swój bezprawny i niemoralny charakter, a co więcej – mogą być nawet
czynami moralnie obowiązkowymi. Inaczej mówiąc, uczestnicy akcji ratowniczej
mogą swobodnie dysponować wszystkimi przedmiotami, które znajdują się w ich
otoczeniu, a także kierować zachowaniem ludzi w sposób nie wykluczający
zastosowanie przymusu.
Znacznie trudniejszy jest przypadek kontaktu ratownika,
strażaka lub lekarza przeprowadzającego triage z osobą umierającą lub
potrzebującą natychmiastowego zaopatrzenia, na które należałoby poświęcić ilość
czasu tak dużą, że jego zużycie obniżałoby szanse przeżycia innej ofiary. Po
pierwsze trzeba sobie powiedzieć, że może dojść do sytuacji brutalnego
porzucenia osoby umierającej, a także do zaniechania właściwego zaopatrzenia
ofiary, nawet takiego, do którego zobowiązywałby skład zestawu segregacyjnego.
Po drugie jednak należy powiedzieć, że nie da się szczegółowo określić, kiedy
takie sytuacje występują, a kiedy nie. Jest rzeczą kunsztu zawodowego i męstwa
ratownika, by właściwie zachować się w sytuacji, w której ze względu na wymóg
efektywności nie można zachować się tak, jak dyktuje serce, a nawet wychowane do
codziennych okoliczności sumienie. Ratownik nie uniknie w swej pracy bardziej
czy mniej dramatycznych dylematów i z pewnością nie może oczekiwać, że będzie
mógł schronić się za osłoną prostych reguł, które można by stosować rutynowo i
machinalnie. Przewidując zaś, że może znaleźć się w takich sytuacjach,
profesjonalista w sposób szczególny (a więc bardziej niż wykonawcy wielu innych
zawodów) jest moralnie zobowiązany do stałego doskonalenia swego kunsztu,
by jak najmniej zawodzić i jak najmniej wahać się w sytuacjach tragicznych, gdy
to na niego liczą ofiary i gdy to na nim spoczywa odpowiedzialność za ludzie
życie. Możemy uzmysłowić sobie, jak wielką rolę odgrywa kunszt, pozwalający na
szybkie podejmowanie trafnych decyzji, gdy zauważymy, jakie konsekwencje niesie
oznakowanie przez „triagera” ofiary w określony sposób, np. znakiem żółtym (a
nie czerwonym) albo znakiem czarnym.
W związku z zasadą utylitaryzmu wyższej konieczności należy
zauważyć osobliwą, być może na pierwszy rzut okaz zbijającą z tropu postać, jaką
przybiera w sytuacji katastrofy pryncypium głoszące, że celem działania
moralnego musi być człowiek, a ściśle dobro ludzkiej jednostki. W tym
wypadku bowiem to, że „liczy się człowiek”, oznacza, że liczy się każda
„jednostka uratowana”, a więc jakby „jednostka statystyczna”. Wynika stąd, że
nie można poświęcać szans na przeżycie jednej osoby na rzecz zwiększenia szans
przeżycia innej osoby, której szanse przeżycia są mniejsze. Nie chodzi przy tym
jedynie o równe traktowanie, lecz właśnie o maksymalną efektywność. Ma ona sens
arytmetyczny czy też statystyczny – chodzi o maksymalizację końcowej liczby
ludzi uratowanych i o nic więcej. Wszystko inne, zwłaszcza cała
indywidualność, osobisty charakter typowej interakcji moralnej, musi być temu
podporządkowane. Mówiąc obrazowo, ten, kto chwyta nas za rękę, liczy się
dokładnie tak samo, jak ten, do którego musimy dotrzeć za kilka sekund. Czy są
jednak jakieś wyjątki, czyli ofiary uprzywilejowane? Do tego jeszcze wrócimy.
2. Nakaz poświęcenia i dobrowolność bohaterstwa.
Uczestnik akcji ratunkowej działa z zasady w warunkach zagrożenia. Każdy, kto
decyduje się wykonywać zawód narażający go na takie ryzyko, zgadza się je
podejmować. Są to więc zawody związane z poświęceniem. Zauważmy, że
należy do nich również zawód lekarza, jakkolwiek zrozumiałe jest, iż dokłada się
starań, aby zagrożenie samych lekarzy zminimalizować (co nie zawsze jest możliwe
w pełni, a gdy już taka niefortunna okoliczność zachodzi, nie może to być
podstawą do odmowy udzielenia pomocy medycznej!). Z nakazu poświęcenia,
wpisanego w etos zawodowy ratownika (a do pewnego stopnia także lekarza), nie
wynika jednakże nakaz bohaterstwa. Bohaterstwa nie da się nakazać, gdyż mianem
tym określamy właśnie poświęcenie nadobowiązkowe. Moralna ocena zachowań
bohaterskich jest trudna i nie da się jej przeprowadzić abstrakcyjnie, w
oderwaniu od konkretnych przykładów. Trzeba wszelako mieć na uwadze jedną ważną
okoliczność. Otóż cała sytuacja katastrofy jest z istoty niekontrolowalna,
nie da się całkowicie podporządkować zrutynizowanym procedurom. Każda katastrofa
jest inna, a każda reguła rutynowego działania może zostać zawieszona lub
zmodyfikowana z jakichś nadzwyczajnych powodów. Między innymi może się też
zdarzyć, że któryś z ratowników złamie profesjonalne zasady ochrony własnej i
podejmie nieprofesjonalnie wielkie ryzyko. Może to uczynić z racji
wyższych, przekraczających swą wagą obowiązek przestrzegania zasad sztuki
ratowniczej. Potencjalny bohater musi jednak pamiętać zawsze o jednym: aby nie
ściągać dodatkowego, zbyt wielkiego ryzyka na innych ratowników, gdyby w razie
niepowodzenia sam został poszkodowany.
3. Priorytety i ofiary uprzywilejowane. Można wyróżnić
następujące kategorie ofiar pretendujących do uprzywilejowanego traktowania
przez ekipę ratowniczą: dzieci, kobiety w ciąży, ważne osobistości (VIP) oraz
sami uczestnicy akcji ratunkowej. Mówiąc o uprzywilejowaniu mamy na myśli
oczywiście względy inne niż medyczne. Dzieci często ratowane są wcześniej po
prostu dlatego, że szybciej się wykrwawiają, a mężczyźni dlatego, że prędzej
umierają z upływu krwi niż kobiety. Nie mamy jednak na myśli takich przypadków.
Chodzi o to, czy dziecko jako takie zasługuje na danie mu pierwszeństwa, ze
szkodą dla innej ofiary? Odpowiedź brzmi: nie. Inaczej jest w przypadku kobiety
w ciąży, która traktowana bywa tak jak dwie osoby. Jest to dyskusyjne i
nie można potępiać nikogo, kto stosuje taką zasadę, jak i nie można potępiać
tych, którzy ją negują. Jest to dylemat, którego bodajże nie da się
jednoznacznie rozstrzygnąć. Jeszcze bardziej dyskusyjna jest kwestia traktowania
VIP-ów. Należy wszelako pamiętać o tym, że w otoczeniu takich osób znajdują się
osoby zatrudnione jako ich osobista ochrona. Pracownicy ci zobowiązali się do
dawania pierwszeństwa bezpieczeństwu osobistości chronionej przed
bezpieczeństwem własnym. Należy to, naszym zdaniem, uszanować i faktycznie dawać
pierwszeństwo chronionej osobistości przed tymi, którzy ją ochraniają, a są
również poszkodowani. W pewnym sensie reguła ta stosuje się też do samych
ratowników. Na tej podstawie wydaje się, że pierwotne ofiary katastrofy są
uprzywilejowane w stosunku do ratownika poszkodowanego w akcji: w końcu ratownik
jest kimś, kto zobowiązał się do służby poszkodowanym z narażeniem życia. Z
drugiej strony pada argument, że dyskryminacja rannych ratowników obniży morale
pozostałych, a poza tym utrata ratownika przynosi szkodę powodzeniu całej akcji.
To ostatnie jest argumentem pozornym, bo poszkodowany ratownik nie będzie brał
udziału w akcji tak czy inaczej. Co do pierwszego członu, to faktycznie może się
tak zdarzyć i kierownik akcji być może czasem powinien brać to pod uwagę,
decydując o uprzywilejowaniu własnego kolegi. Na pewno jednak faktyczne
występowanie ryzyka obniżenia morale zespołu w takich okolicznościach jest
świadectwem pewnej słabości tego zespołu. Generalnie rekomendowalibyśmy formalne
i jawne przyjęcie przez zespół reguły, iż ratownicy poszkodowani w akcji będą
traktowani tak samo, jak pozostałe ofiary.
4. Ryzyko podjęte dla odzyskania zwłok. Sprawa ta jest
istotna w kontekście znanych wypadków z historii GOPR. Trzeba tu powiedzieć
jasno: nie wolno podejmować istotnego ryzyka w akcji zmierzającej do odzyskania
zwłok, w każdym razie ryzyka porównywalnego z tym, jakie rutynowo podejmuje się
w ratowaniu żywych ofiar. Ratownicy są moralnie zobowiązani do ochrony swojego
życia, a wartości życia nie da się przeciwstawić wartości związanej z
możliwością dokonania godnego pochówku zwłok ofiary wypadku.
Omówione kwestie są prostsze na papierze niż w życiu. Wypada
więc raz jeszcze przypomnieć, że w dziedzinie moralnej w ogóle, a w
okolicznościach dramatycznych w szczególności nie da się, a zwykle i nie wolno
ślepo stosować się do żadnych prostych reguł. O powodzeniu działań i ich
moralnej jakości decydować będzie przede wszystkim kunszt zawodowy ratowników.
Jego wzmacnianie jest więc moralnym nakazem wykonujących ten zawód. Jednak nawet
najlepsze wyszkolenie i wielka siła moralna nie uwolni nas od moralnej
niepewności, a często i winy, gdy okoliczności są tragiczne. Ich tragizm na tym
bowiem polega, że nas one przerastają.
|