Jan Hartman
Pojęcie pewności i jego korelaty: prawdziwość i oczywistość
(zarys koncepcji)
[Opublikowane w: Jan Hartman (red.), Filozofia i logika. W
stronę Jana Woleńskiego, Kraków: Aureus 2000, ss. 280-290.]
I. Założenia tego rozważania zagadnienia pewności wiedzy
Wydaje się, że zagadnienie pewności wiedzy można rozpatrywać
dwojako: autonomicznie bądź instrumentalnie.
Ujęcie autonomiczne polegałby na tym, iż kwestie związane z
pewnością wiedzy, budząc naszą ciekawość poznawczą, byłyby rozważane same dla
siebie, tzn. po to, aby dowiedzieć się, co jest nosicielem własności
„pewny”, na czym polega ta własność, czy jest to własność stopniowalna itd.
Natomiast sposób instrumentalny rozważania zagadnienia pewności to taki, w
którym rozumienie natury pewności podporządkowane jest zastosowaniu ewentualnej
wiedzy o pewności do oceny takich czy innych rezultatów poznawczych lub do
sformułowania pewnych dyrektyw metodologicznych dla postępowania naukowego.
Charakterystyczne dla instrumentalnego podejścia do zagadnienia pewności byłoby
to, że rezultaty analizy można by uznać za zadowalające dopiero wtedy, gdyby na
podstawie wypracowanych w niej kryteriów ją samą (to znaczy tęże analizę) uznało
się najpierw za dostarczającą wiedzy pewnej (o pewności), a więc gdyby okazała
się ona zwrotna.
Postąpimy rozważnie, ujmując zagadnienie pewności z
autonomicznego punktu widzenia i nie pretendując do tego, aby nasze
rozstrzygnięcia były zwrotne, tzn. aby stosowały się do samych siebie w tym
sensie, iżby były pewne przy tym rozumieniu pewności, jaki same formułują. Nie
znaczy to, że zamierzamy ignorować osobliwości, jakie wynikają z faktu, że takie
określenia, jak „pewny” czy „prawdziwy” pojawiają się w zdaniach formułujących
(na gruncie metateorii czy metajęzyka dowolnego poziomu) oceny wartości
poznawczej takich czy innych poznań bądź zdań wyrażających ich rezultaty. Wręcz
przeciwnie – iterowalność takich wyrażeń jak, „jest pewne, że”, („jest pewne, że
jest pewne, że jest pewne ...), „jest oczywiste, że” czy „jest prawdą, że” oraz
związany z tym moment redundancji („inflacyjności”, umożliwiający opuszczenie
predykatu – „deflację” – bez straty semantycznego jądra komunikatu i jego
wartości poznawczej oraz wiarygorności), charakterystyczny dla tych predykatów,
z pewnością należy do ich najistotniejszych atrybutów, odpowiadając być może w
największym stopniu za szczególną trudność rozważania zagadnienia prawdy,
oczywistości i pewności. Nie mówi się nic istotnego w obszarze tych zagadnień,
jeśli nie wyjaśnia się zarazem iterowalności, redundancji i zwrotności (zdanie
stwierdzające prawdziwość, pewność czy oczywistość innego zdania lub wyrażonego
w nim sądu samo siebie prezentuje jako prawdziwe, pewne lub oczywiste, pod
rygorem utraty zdolności zakomunikowania swego sensu) predykatów
epistemologicznych oraz ich wzajemnych stosunków. Najważniejsze dla niniejszej
pracy myśli, wyrażone w części III, zainspirowane zostały przez to przekonanie,
które uściślić chciałbym w postaci wyszczególnionych założeń:
1. Nie są możliwe żadne definitywne i uniwersalne ustalenia
na temat sensu i przedmiotów predykatów „prawdziwy”, „oczywisty” i „pewny”, gdyż
są one względem siebie zrelatywizowane, stanowiąc dynamiczną i zmieniającą swój
kształt (w zależności od typu dyskursu, założeń i preferencji użytkownika
języka) całość funkcjonalną (z uwagi na funkcje epistemologiczne, tzn.
wiedzotwórcze i wiedzonośnie, eksplikacyjne i perswazyjne lub ogólniej –
pragmatyczne); dlatego można jedynie opisać tę całość funkcjonalną i pokazywać,
w jaki sposób różne strategie posługiwania się odnośnymi słowami
(nieuświadomione lub uświadomione – jak w przypadku eksplicytnych „koncepcji
prawdy”; konsekwentne lub – częściej – nie całkiem konsekwentne) prowadzą do
różnych konfiguracji pojęciowych i na różnych drogach wyjawiają ten sam zespół
osobliwości (zwrotność, redundancja, iterowalność).
2. Posługiwanie się pojęciem prawdy, oczywistości i pewności
powiązane jest zwykle wprost lub pośrednio z zamiarem uprawomocnienia głoszonych
sądów. Fakt ten ma bardzo doniosłe konsekwencje, o których należy zawsze
pamiętać. Otóż po pierwsze, słowa „prawdziwy”, „pewny”, „oczywisty”, stosowane w
obliczu takiego czy innego zagrożenia fałszem, zawsze pełnią w jakimś
przynajmniej stopniu funkcję perswazyjną (a więc retoryczną). Nietzsche i
niektórzy jego współcześni epigoni zbudowali na tej podstawie całą teorię
prawdy. Jej ważnym rezultatem jest przekonujące wykazanie, że ów moment
perswazyjny odzwierciedla niedoskonałość wszelkiej dostępnej człowiekowi wiedzy,
która w jakiś sposób à rebours
kompensowana jest zapewnieniami (jakkolwiek prawomocnymi, to jednak tak czy
inaczej zapewnieniami), że „to a to jest prawdą (a nie fałszem)”, „jest
pewne (a nie wątpliwe)”, „jest oczywiste (a nie niejasne czy nieoczywiste)”;
sentencjonalnie można ująć tę okoliczność powiadając, że Bóg nie potrzebuje
pojęć prawdy, pewności i oczywistości. Poza tym, skoro naturalne używanie słów
„prawdziwy”, „pewny” i „oczywisty” wiąże się z uprawomocnianiem sądów, to i
specjalny sposób używania tych słów, jakim jest formułowanie teorii prawdy,
pewności i oczywistości, musi nawiązywać do czynności uprawomocniania sądów, a
mianowicie do refleksji nad zagadnieniem prawomocności. W rezultacie zagadnienie
perspektyw uprawomocniania sądów (a więc zagadnienie możliwego ostatecznego
uprawocnienia wiedzy – Letztbergündung – i sceptycyzmu) staje się
naturalnym uzupełnieniem zagadnienia prawdy (resp. pewności i
oczywistości), o ile to ostatnie stawiane jest radykalnie, tj. w oczekiwaniu, że
poznaniu istoty pawdziwości towarzyszyć będzie poznanie ostatecznych perspektyw
upewniania się przez człowieka co do prawdziwości formułowanych przez niego
sądów. W tym radykalnym sposobie stawiania kwestii prawdy (radykalnym, lecz
przecież zarazem i naturalnym, jak naturalna jest pretensja do absolutnej
pewności tam, gdzie w ogóle zaznacza się jakaś pretensja do upewnienia
się o prawdziwości sądu) częściowo zaciera się różnica pomiędzy
scharakteryzowanym na początku podejściem autonomicznym i instrumentalnym.
Pewność, oczywistość i prawdziwość teorii prawdy musi mieć możliwie jak
najwięcej wspólnego z własnościami, o których w ramach tej teorii się mówi, a
jej kryteriologiczna wartość jest zawsze pożądana – podobnie jak zawsze (w
naturalnym używaniu języka) pożądane jest, aby wiadomo było, co to znaczy i na
jakiej podstawie mówi się o jakimś sądzie, że jest prawdziwy, pewny czy
oczywisty.
II. Wyszczególnienie zagadnień związanych z pewnością
wiedzy oraz własnościami korelatywnymi
Wybór zagadnienia pewności jako podstawy, na której chciałoby
się zbudować pełną koncepcję epistemologiczną, obejmującą całość nieoddzielnych
od siebie zagadnień związanych z pewnością wiedzy, prawdziwością i
oczywistością, jest w zasadzie arbitralny. Poniekąd uzasadnia go jednak to, że
uświadomienie sobie, a następnie filozoficzna konceptualizacja naszych
naturalnych roszczeń do prawdziwości rezultatów poznania prowadzi filozofa –
pragnącego wszak definitywnie upewnić siebie i innych o swych racjach – do
szczególnej zażyłości z problematyką prawomocności wiedzy, a więc bezpośrednio
właśnie z zagadnieniem pewności. Dokonawszy więc tego częściowo arbitralnego,
lecz częściowo też uzasadnionego wyboru, spróbujmy określić pole problemowe, w
którym usytuować się musi rzetelna koncepcja pewności/prawdziwości/oczywistości,
jakiej jedynie bardzo ogólny zarys ma prezentować niniejsza praca. Wszelako
gdyby zarys ten miał przekształcić się w szczegółowe opracowanie, pytania (a
raczej ich minimum, gdyż można ich stawiać jeszcze bardzo wiele), na jakie, moim
zdaniem, musiałaby zostać dana odpowiedź, są następujące:
1. Co to znaczy, że akt lub czynność poznawcza dostarcza
wiedzy (czy wyłącznie i zawsze wiedzy?) pewnej (resp. prawdziwej,
oczywistej)?
2. Co to znaczy, że sąd i zdanie formułują wiedzę pewną?
3. Czy pewność (resp. oczywistość, prawdziwość) jest
przeżyciem (przedmiotem mentalnym), własnością czy relacją?
4. Czy pewność (resp. oczywistość) wiedzy jest
rękojmią jej zasadniczej wartości (prawdziwości?) w ogóle, czy też sama jest
ostateczną wartością poznania?
5. Czy możliwe są kryteria pewności sądu, a jeśli tak, to czy
są one inne niż kryteria prawdziwości sądu? (Czy oczywistość może być rozumiana
jako kryterium?)
6. Czy wyrażenie „wiedza pewna (prawdziwa)” nie jest
pleonazmem i czy wiedza w ogóle może być niepewna (nieprawdziwa), jeśli ma być
wiedzą?
7. Czy iteracje w rodzaju „jest pewne, że jest pewne, że...”
lub „jest pewne, że jest prawdą, że jest pewne, że...” itp. mają czysto
redundantny (resp. inflacyjny) charakter, czy też określają jakieś
własności?
8. Co jest przeciwieństwem pewności, czyli co to znaczy, że
sąd, zdanie czy przeżycie poznawcze zawiera treści niepewne? (W szczególności
czy „niepewność” i „tylko prawdopodobieństwo” to jedna i ta sama własność?)
9. Czy pojęcie pewności należy do słownika pragmatycznej
racjonalności, odnosząc się do kryteriów uznawania zdań i akceptowania sądów,
czy też jest to pojęcie ściśle epistemologiczne, odnoszące się do wartości sądów
w ich relacji do świata lub innych sądów? Czy wobec tej drugiej ewentualności
różniłoby się czymś od pojęcia prawdziwości?
10. Czy przeżycie pewności poznawczej jest samo aktem
poznania, a jeśli tak, to co jest w akcie tym dane i do jakiego przedmiotu się
on odnosi?
11. Czy wiedza pewna musi być niezmienna, niekorygowalna w
żaden sposób (na przykład pod względem formy jej wykładni)?
12. Jaki jest stosunek pomiędzy pojęciami apriorycznej
konieczności, analitycznej prawdziwości i pewności? Czy pojęcie pewności
odniesione do nauk formalnych i zdań analitycznie prawdziwych może być tym
samym, co pojęcie pewności odnoszone do poznań empirycznych (i czy to ostatnie
zastosowanie jest w ogóle możliwe)?
13. Czy wiedza pewna jest domeną nauki, czy też jakiejś sfery
poznania potocznego albo jakiejś jeszcze innej dziedziny poznawczej?
III. Tezy
(i) Pewność nie jest ani własnością przeżyć
poznawczych, ani własnością (przypadłością) podmiotu poznania, ani sądów, ani
zdań.
Pewność bowiem nie jest w ogóle w ścisłym sensie własnością
(jakkolwiek w jakiś zasadniczy sposób odnosi się zarówno do przeżyć jak i
sądów). Sposób, w jaki własność może konstytuuować to, czego jest własnością
(swój substrat), zupełnie nie przystaje do tego, jak pewność przynależy do tego,
co pewne – na przykład hipotetyczne odjęcie sądowi pewnemu jego pewności nie
modyfikuje go pod względem jego własności, tak jak czyni to podobna operacja na
przykład na strukturze syntaktycznej zdania wyrażającego ten sąd (będącej
zespołem własności sądu). Wydaje się, jakby pewność „przenikała” to, co pewne, w
analogiczny sposób do tego, w jaki istnienie (nie będąc własnością) „przenika”
rzecz istniejącą i (jako poznawane) znamionuje doświadczenie, w którym (na
gruncie którego) stwierdza się rzeczywiste istnienie czegoś. Jednocześnie zdania
stwierdzające pewność jakiegoś sądu wydają się mieć charakter zbliżony do zdań
ocennych; sądzę nota bene, że można powiedzieć to również o zdaniach
ezystencjalnych.
(ii) Tego, czym jest pewność (i prawdziwość), nie
można dociekać w oderwaniu od rozważania o tym, co pewne, wziętym w jego treści,
a więc w oderwaniu od pytania o to, co ostatecznie i na pewno wiemy. Dlatego
cała problematyka w istocie jest częścią fundamentalnych aspiracji rozumu
(nauki), które można nazwać aspiracjami do ontologii ogólnej (resp.
metafizyki). W epistemologii mamy jednak prawo ograniczyć się do kontekstu
powstawania i formułowania wiedzy. Twierdzę, że w tym specyficznie
epistemologicznym kotekście pewność należy pojmować jako relację semiotyczną
(pragmatyczną) pomiędzy zdaniami postaci „Zdanie p wyraża wiedzę pewną”
(równoważne zdaniu „pewne, że p”, czyli p(p)) a „p”,
polegającą na tym, że jeśli zdanie stwierdzające pewność p jest
prawdziwe, to dociekanie prawdziwości p jest zbędne. Oczywiście
stwierdzenie zachodzenia tej relacji równa się stwierdzeniu prawdziwości p,
gdyż nie ma innej możliwości przekonania się o prawdziwości zdania „jest pewne,
że p” niż przekonać się o prawdziwości p. Analogiczna jak w
przypadku terminu „pewny” jest semioza terminów „prawdziwy” oraz „oczywisty”.
(iii) Określenie (ii) jest świadomie
eksplanacją ignotum per ignotum, a tłumaczy się to tym, że słowo „pewny”
(podobnie jak „istniejący”, a głównie „jest”) nie ma żadnego definitywnie
określonego znaczenia, natomiast sposób (i cel) jego używania jest taki, że ma
nas ono naprowadzać, a dokładniej: że perswaduje nam ono potrzebę skupienia się
na zawartości pewnego przeżycia poznawczego bądź na treści pewnego zdania, które
ma samo przez się (a więc samą swą treścią) poświadczać swą ważność (i przez to
obowiązywanie). Analogicznie również istnienie (i służące do jego komunikowania
„jest”) bywa przedmiotem takiego deiktycznego odesłania „do rzeczy samej”, która
ma przemawiać sama za siebie, tzn. objawić swe istnienie. Od strony
przedmiotowej takie „świadczenie rzeczy o sobie”, jej „przemawianie za siebie”
to tzw. prawda ontyczna lub po prostu rzeczywistość; od strony podmiotu zaś
poświadczanie przez przeżycie swej ważności (mocą swego własnego przebiegu, na
przykład na drodze immanentnej refleksji: „nie mogę mylić się co do tego, że
widzę coś jako czerwone”, dającej się uogólnić do prawa epistemologicznego „nie
można mylić się co zawartości aktualnie zachodzących przeżyć poznawczych”) to
pewność siebie umysłu (lub „jedność apercepcji”, jeśli chcielibyśmy użyć
bardziej wzniosłego terminu).
(iv) Własność poświadczania swego obowiązywania przez
treść przeżycia lub zdania nazywamy jego oczywistością, przy czym ściśle
rzecz biorąc (jeśli posługujemy się słowem „ważność” czy „obowiązywanie”),
obowiązywanie (ważność) przypisujemy zdaniu bądź przeżyciu jako jego własność
własną (substancjalną), natomiast oczywistość jest wyrazem relacji, jaka
zachodzi pomiędzy zdaniem ważnym a podmiotem poznającym jego treść (która też
staje się dla niego oczywista i tym samym obowiązująca) – analogicznie do
tego, jak określeniem relacji, jaka zachodzi pomiędzy treścią zdania bądź
przeżycia ważnego a przedmiotem, do którego się ono odnosi, jest prawdziwość.
Podobnie jednak jak różne mogą być strategie pojęciowe i językowe służące
opisowi sytuacji epistemicznej (a więc różne ontologie opisujące relację
podmiotu poznania, jego aktów, ich treści i przedmiotu oraz przedmiotu
poznania), tak też i różne mogą być strategie posługiwania się pojęciami i
słowami, od których oczekuje się, że „wspólnymi siłami” pokryją złożoną całość
sensu związaną z roszczeniami poznania do prawomocności. Twierdzę, że nie ma
żadnego powodu spierać się o słuszność takich czy innych określeń prawdy albo
pewności wziętych w oderwaniu, lecz o to, czy dana teoria opisuje stosunki
epistemiczne w sposób dostatecznie wszechstronny. Precyzowanie znaczeń takich
słów, jak prawda, pewność, oczywistość, ważność, akceptowalność itp., jest tylko
jednym ze środków metodycznych budowania teorii epistemologicznej – nadużywanym
wtedy, gdy uważa się tego rodzaju rozstrzygnięcia za kluczowe dla danego
stanowiska i stanowiące o jego specyfice. Inaczej mówiąc:
(v) Wszystkie takie określenia, jak pewność,
oczywistość, ważność, prawdziwość (w różnych językach etnicznych i na gruncie
różnych koncepcji filozoficznych), uzyskują sens w ramach wypowiedzi, które
projektują jakieś relacje pomiędzy nimi. Relacje te odzwierciedlają stosunki
ontyczne pomiędzy wchodzącymi w grę bytami (podmiot, akt, treść, przedmiot
etc.), przez co też prowadzona serio dyskusja epistemologiczna nigdy nie
może unikać terenu ontologii podmiotu poznawczego. Znamienne jest przy tym to,
że któryś z terminów epistemologicznych (na przykład oczywistość) zawsze musi
wziąć na siebie ową rolę „funktora” intencjonalnego czy ogniskowego
– kierującego uwagę na własną treść zdania lub przeżycia jako poświadczającą
samą siebie, a inne znajdują zastosowanie w zdaniach, które wyrażają oceny
epistemiczne (na przykład właśnie „oceny prawdziwości”) innych zdań.
(vi) W rezultacie to, co twierdzimy w (iv)
o znaczeniach pojęć pewności, prawdziwości, ważności i oczywistości, ma
jedynie wartość względną, gdyż tezy nasze nie wychodzą poza status jednej z
możliwych koncepcji projektujących strategię posługiwania się odnośnymi
wyrażeniami. Jest to strategia o tyle jednak wyróżniona, o ile pozwala zachować
jasność co do tego, że pojęcia prawdy, pewności itp. zawsze należą do pewnego
złożonego systemu pojęciowego umożliwiającego formułowanie wypowiedzi co
najmniej w języku pierwszego i drugiego rzędu (czyli – wyrażając to samo w inny
sposób – należą do dyskursu refleksyjnego). W związku z tym i substancjalne
korelaty predykatów „pewny” czy „prawdziwy”, a więc „prawda” czy „wiedza pewna”,
będą zawsze pewnymi projektami pojęć, wywodzącymi się z pewnych teorii
filozoficznych. Ostatecznie będą projektami powstałymi w ramach teorii
konkretnie takich określeń dotyczących, a więc poszczególnych „teorii prawdy”
czy „koncepcji oczywistości”.
(vii) Skoro nie można mówić o prawdzie czy pewności
itd. inaczej niż jako o pojęciach pewnych określonych „teorii prawdy” czy
„koncepcji pewności”, to tym samym żadne absolutne,
ponadpartykularno-teoretyczne (nie przywiązane koniecznie do poszczególnych
teorii) aspiracje do zrozumienia istoty prawdy i pewności, do jej zrozumienia „w
ogóle”, a nie „na gruncie określonej teorii”, nie mają sensu. W żadnym wypadku
nie jest to jednak teza relatywizmu (o postaci: „prawda i pewność są
zawsze predykatami, których sens zaprojektowany jest przez określoną teorię
prawdy i pewności, ergo nie ma niczego takiego jak absolutne, uniwersalne
pojęcie prawdy, ergo nie ma niczego takiego jak prawda absolutna”), lecz
konsekwencja tego, co powiedziano w (i); gdy rozważamy pojęcie pewności i
związane z nim pojęcie prawdy, to w pewnym momencie musi wystąpić odniesienie do
„rzeczy samej”, czyli własnej treści przeżycia bądź zdania, a któreś z określeń:
„prawda”, „oczywistość” czy „pewność” musi przyjąć w związku z tym rolę
„funktora intencjonalnego”, wskutek czego w określeniu tego pojęcia pojawi się
redundancja, ignotum per ignotum, czy też inna postać „złej
autorefencyjności”.
IV. Omówienie przykładów zdań pretendujących do pewności
Istnieją rozmaite konteksty paradygmatyczne, w których mówi
się o pewności. Prawidłowości użycia predykatu „pewny” (oraz skorelowanych z
nim: „prawdziwy”, „oczywisty”, „obowiązujący”) w jakimś stopniu są wiążące także
na gruncie filozoficznej analizy, gdzie przecież dokonuje się przejścia od
standardowych wypowiedzi zawierających analizowane terminy do wypowiedzi
szczególnego rodzaju, które składają się na teorię czegoś (na przykład
właśnie pewności etc.). Wypowiedzi, w których formułuje się problemy oraz
zaczyna się je rozważać w ten czy inny sposób, muszą legitymizować ostateczne
deklaracje, jakie składa teoria – i odwrotnie: teoria musi rzucać nowe światło
na sens tych wyjściowych wypowiedzi (uzupełniać go, komentować, a może, w
szczególnych wypadkach, podważać). Dlatego pożyteczne będzie rozważenie
niektórych charakterystycznych wypowiedzi lub sytuacji komunikacyjnych, w
których pojawia się słowo „pewny” (i jego wymienione już wielokrotnie
powinowactwa). Omówienie tych przykładów kierować się będzie takim rozumieniem
zagadnienia pewności wiedzy, jakie zaznacza się w przedstawionych tezach,
stanowiąc zarazem wstępną weryfikację (a może tylko reklamę) ich słuszności i
operatywności.
1. „Widziałem się z nim przed chwilą, więc z pewnością (resp.
na pewno) nie zastaniesz go teraz w domu”. Zdanie to wyraża prostą empiryczną
niemożliwość, mianowicie przemieszczenia się kogoś w krótkim czasie na
odpowiednio długim dystansie. Mówi ono o pewności jako tego rodzaju ewaluacji
prawdopodobieństwa, w której w ogóle neguje się, że coś jest „tylko
prawdopodobne”, a twierdzi za to, że jest niemożliwe, aby było inaczej
(„niemożliwe jest, żebyś zastał go teraz w domu”). Prawdziwość pierwszego członu
zdania „widziałem...” gwarantuje wykluczenie tego, co relacjonowane w drugiej
części (zastanie danej osoby w domu) z obszaru prawdopodobieństwa, które podlega
jakiejś ewaluacji. Jest rzeczą charakterystyczną dla tego typu zdań, że są
wypowiadane całkiem apodyktyczne, chociaż zasadnicza możliwość, że w przyszłości
pewne procesy toczyć się będą całkiem inaczej niż zawsze do tej pory („możliwość
cudów”), nie może być całkiem wykluczona. Ta obojętność wobec ewentualności cudu
(a więc i zawiedzenia się na empirycznym sądzie opartym na indukcji niezupełnej
z wielkiej i nieprzeliczalnej liczby przypadków) nie jest prostym ignorowaniem
zaniedbywalnego prawdopodobieństwa, ale przekonaniem, że jest wykluczone, iżby
miało się zdarzyć inaczej, niż się przewiduje. Tego rodzaju apodyktyczna pewność
jest wprawdzie czymś przeżywanym, ale też zdaje się zawierać w sobie
istotne roszczenie epistemiczne, które można sparafrazować w taki sposób:
„pewność, że kostka cukru rozpuści się w herbacie itp., jest niezachwiana przez
żadne wyobrażenie (możliwe w koszmarnym śnie), iż mogłoby stać się inaczej, gdyż
jest to w istocie rzeczy moja pewność samego siebie, integralności i zborności
moich przeżyć, pamięci, orientacji”. Pewność co do zdań w rodzaju naszego
przykładu jest więc zależna od pewnej jakości funkcjonalnej, którą możemy
przypisać umysłowi (a inaczej mówiąc, naszemu życiu poznawczemu), wyrażającej
się najbardziej zewnętrznie i dostrzegalnie w tym, że polega on na swych
władzach, ufa swym przekonaniom i jest dla siebie samego autorytetem. Ta jakość
funkcjonalna to właśnie owa pewność siebie umysłu. Do niej to apeluje się
poprzez dodanie funktora upewniającego („pewne jest”, „na pewno”) do zdania „nie
zastaniesz go teraz w domu”. Perswaduje on odbiorcy komunikatu, iż powinien
zrezygnować z prób upewniania się o prawdziwości tego zdania i zaufać
zapewnieniu. Dlaczego zaś powinien zaufać zapewnieniu? Dlatego, że osoba
zapewnienie to formułująca komunikuje w nim swą własną pewność siebie, która
stałaby się udziałem odbiorcy komunikatu, gdyby mógł podzielać jej doświadczenie
(wiedzę).
2. „To pewne, że ludzie często mówią co innego, niż naprawdę
myślą”. Ten ogólny sąd jest znów uderzająco apodyktyczny i nieczuły na wszelkie
próby podważania jego prawdziwości lub choćby jasności. Sposób, w jaki gotowi
bylibyśmy określić jego podstawy, mógłby być następujący: „każdy to przecież wie
– z własnego doświadczenia i obcując z ludźmi”; oznacza to znowu powołanie się
na pewność siebie umysłu oraz charakterystyczne uchylanie się od bezpośredniego
uzasadniania jako czegoś zbędnego. Treść tego sądu jest dla każdego
wystarczająco jasna, dla każdego jest też ona czymś istotnym, mając swój udział
w żywotnie potrzebnej wiedzy osobistej i społecznej. A jednak w jakimś sensie
jest to sąd nienaukowy, a przynajmniej nie w tym (jakże naturalnym zresztą)
sformułowaniu. O czym świadczy ta „pewność poza nauką” czy „pewność w materii
nie należącej wprost do dziedziny nauki”? Czy nie o tym, że nauka wyrzeka się z
jakichś powodów pewnego obszaru racjonalnych przekonań, i to w dodatku ważnych i
pewnych? Być może powodem tego wyrzeczenia jest właśnie zbyt ostentacyjna
oczywistość podobnych sądów, ich trywialność. W takim razie jednak należałoby
przynajmniej podjąć wysiłek, aby tego rodzaju prawdy spisać, uporządkować i
określić wynikające z nich – być może nie zawsze trywialne – konsekwencje.
Przecież nie inaczej niż właśnie na gruncie porządkowania i rozwijania
najprostszych a pewnych sądów pewnego szczególnego rodzaju rozwinęła się
matematyka.
3. „Pewne jest, że dwa razy dwa równa się cztery”. Roszczenie
do prawomocności i pewności tego zdania legitymuje się każdorazowo w akcie
świadomościowym, w którym dokonuje się zliczenie sumy dwóch i dwóch. Pewność,
jaką żywimy w stosunku do takiej tezy rachunkowej, którą możemy własnymi siłami
umysłowymi sprawdzić, ma znów, jak się wydaje, charakter pewności siebie umysłu,
który utwierdza się w niej konstatując pewność prawdziwości żywionego przez
siebie sądu jako sądu oczywistego. Nawet jeśli zmieni się lub zaniknie język, w
którym wyrażona jest ta teza, nawet wtedy gdy zaniknie wiedza o regułach
translacji zdania polskiego „dwa razy dwa jest cztery” na jakikolwiek inny język
będący w użyciu, prawdą będzie to, co zdanie to stwierdza. Prawdy tej umysł jest
całkiem pewny – jak się zdaje, w ścisłym związku z tym, że jest pewny
prawidłowości swej funkcji, gdy dokonuje operacji zliczenia dwóch i dwóch.
Pewność tę może zamanifestować za pomocą takich określeń epistemicznej wartości
tezy „dwa razy dwa jest cztery”, jak „prawdziwy”, „oczywisty”, „niepodważalny”
czy właśnie „pewny”, mając tu charakterystyczną wolność wyboru.
Jakiegokolwiek użyje się tu predykatu, będzie on spełniał funkcję skierowania
uwagi własnej i interlokutora na samą zawartość lub przebieg procesu mentalnego
(bądź – być może – pojedynczego aktu), w którym dokonuje się liczenie. Co
więcej, użycie wyrażenia „pewny” lub innego spośród tutaj przytoczonych, w tym
szczególnym przypadku (w odróżnieniu od przypadków sądów empirycznych, jak w
poprzednich przykładach) nie ma na celu perswazji (a więc jakiegoś ominięcia,
zastąpienia czy skrócenia procedury dowodowej), ponieważ wypowiedź typu „jest
pewne, że dwa razy dwa jest cztery”, niezależnie od powodów jej pojawienia się,
pada w takich warunkach i okolicznościach, w których i tak nikt nie ma
wątpliwości co do jej prawdziwości. Jedną z funkcji określenia „pewny” wydaje
się nawet być stwierdzanie tego pragmatycznego stanu rzeczy, wyjątkowej
okoliczności towarzyszącej rozmowie. Oto przecież podajemy zdanie „dwa razy dwa
jest cztery” jako przykład sądu oczywistego, w którego pewność wątpić
niepodobna. Dlatego też ten właśnie przykład dobrze obrazuje naszą tezę o
funkcjonalnej współzależności wzajemnej pojęć i terminów określających sytuację
epistemiczną, współzależności stanowiącej o tym, że przyjęta strategia
„rozdziału ról”, za pomocą definicji, takich terminów, jak „prawdziwość”,
„oczywistość” czy „pewność”, musi być oceniana nie ze względu na trafność
poszczególnych określeń, ale ze względu na trafność całości; oznacza to, że w
różnych, w gruncie rzeczy równie dobrze zdających sprawę z istoty sytuacji
poznawczej, koncepcjach określenia prawdy, pewności czy oczywistości mogą być
różne. Filozoficzne koncepcje prawdy (pewności, oczywistości) dziedziczą tę
labilność terminologiczną z języka potocznego. Łatwo jest przekonać się o tym,
porównując takie oto sformułowania:
„jestem pewien, że p jest prawdą, bo jest oczywiste”;
„p jest dla mnie prawdą, bo jest w sposób oczywisty
pewne”;
„jest dla mnie oczywiste, że p jest prawdą, bo jest
pewne”;
„jest dla mnie oczywiste, że p jest pewne”;
„jest prawdą, że p jest oczywiste, i dlatego jest
pewne”;
„p jest w sposób oczywis
|