Jan Hartman
Co to jest filozofia?
Jest to fragment mojej nowej książki Wstęp do filozofii
(WN PWN 2005)
Zanim przystąpię, w kolejnych wykładach, do omówienia
konkretnych, bezpośrednio ważnych zagadnień filozoficznych, chciałbym poczynić
pewne uwagi wprowadzające, w których wskażę na osobliwości intelektualne i
kulturowe związane z uprawianiem filozofii oraz statusem tej dyscypliny. To
również są kwestie filozoficznie, jakkolwiek wtórne. Mimo to, w szczególnych
warunkach, wobec których stawia nas zadanie wprowadzenia kogoś do
filozofii, wypada nimi właśnie zająć się na początku.
Szukając najbardziej neutralnego określenia, czyli
wywołującego możliwie najmniej protestów z powodu swych założeń, powiedziałbym,
że filozofia (z greckiego phileo, lubię, oraz sophia, mądrość) to
w założeniu dobrze uzasadnione i systematycznie wyłożone poznanie, odnoszące się
do najistotniejszych i najbardziej podstawowych kwestii, jakie tylko da się
sformułować; ponadto droga myślowa do takiego poznania prowadząca oraz
historyczny całokształt wysiłków poznawczych tego rodzaju. Do tego można dodać
warunek, o którym była już mowa wyżej: wypowiedzi filozoficzne muszą być
zespolone, dzięki właściwej erudycji, dyscyplinie logicznej oraz umiejętności
korzystania z urobionych już pojęć i wyrażeń, z całokształtem intelektualnego
dorobku ludzkości
Samo poszukiwanie neutralnego określenia jest już
jednak wyrazem defensywnej, a co najmniej wstrzemięźliwej poznawczo postawy.
Bezstronność, obiektywność, opisowość to formy charakterystyczne dla wypowiedzi
unikającej zaangażowania, mało pewnej siebie, a tym samym być może nigdy
prawdziwie istotnej. To znak czasu, w którym rozwaga i neutralna opisowość są
aspektami racjonalności cenionymi wyżej od samej zdolności ujęcia istoty rzeczy,
której istnieniu często wręcz nie dowierzamy. Posiadając już takie „neutralne
określenia” czy „bezstronne opisy” musimy więc iść dalej w myśleniu i
rozważaniu. Ani opis, ani definicja sama w sobie nie stanowi jeszcze prawdziwej
wiedzy, jakkolwiek może być jej jakimś częściowym świadectwem albo (częściej)
narzędziem.
Tradycyjnie w dziejach filozofii wyróżnia się cztery
okresy: starożytny, średniowieczny (VIII-XV w.), nowożytny i współczesny
(obejmujący czasem nawet część XIX w.). W ostatnich stuleciach przyjęły się też
dwa podziały systematyczne, tj. podział na dyscypliny czy też nauki
filozoficzne, oraz podział na (rywalizujące ze sobą) kierunki (dawniej: systemy)
filozoficzne. Główne dyscypliny filozoficzne są następujące: metafizyka (lub
ontologia), czyli nauka o bycie, teoria poznania (czyli epistemologia, nauka o
źródłach, rodzajach, przebiegu i granicach poznania oraz o istocie wiedzy,
prawdy i naukowości), logika (jako nauka o poprawnym rozumowaniu, w dużym
stopniu pokrywająca się z logiką formalną, czyli matematyczną), etyka (nauka o
moralności, jej naturze i pochodzeniu, o podstawach obowiązywania norm
moralnych), estetyka (nauka o pięknie, doświadczeniu estetycznym i twórczości),
psychologia (dziś usamodzielniona jako dyscyplina pozafilozoficzna) i historia
filozofii (której odrębną gałęzią jest historia filozofii Wschodu, zwłaszcza
indyjskiej). Obecnie używa się też często takich określeń, oznaczających
rozległe dyscypliny, jak antropologia filozoficzna (filozofia człowieka),
aksjologia (teoria wartości), filozofia religii, filozofia dziejów, filozofia
polityki. Ta ostatnia tworzy łącznie z etyką tzw. filozofię praktyczną; do dziś
żywe jest to ustalenie terminologiczne, wywodzące się jeszcze z pism
Arystotelesa. Jeśli chodzi o kierunki filozofii, to współcześnie trwa jeszcze
zarysowany w pierwszych dziesięcioleciach XX w., wspomniany już, podział na
„filozofię analityczną” (blisko związaną z logiką oraz z analizą języka) oraz
„nieanalityczną”, zwykle kontynuującą kierunki XIX-wieczne. W obrębie owej
„filozofii nieanalitycznej” wyróżnić można takie węższe kierunki jak
fenomenologia, hermeneutyka, egzystencjalizm, strukturalizm, filozofia procesu,
marksizm, pragmatyzm, dekonstrukcjonizm. W nieco podobny sposób dzieli się
filozofia na kręgi oddziaływania wielkich filozofów, tworzących „szkoły” lub
mających krytycznych kontynuatorów. Można więc mówić np. o uprawianiu filozofii
„w stylu” Heideggera czy też Wittgensteina albo o heglizmie lub kantyzmie.
Ponadto w użyciu jest wiele określeń w rodzaju „filozofia nauki”, „filozofia
matematyki”, „filozofia umysłu”, „filozofia języka” (te wymienione kojarzą się
głównie z filozofią analityczną), oznaczających szczegółowe subdysycpliny
głównych dyscyplin filozofii lub po prostu filozoficzne rozważania o pewnym
przedmiocie (jak w przypadku „filozofii teatru”).
Do XVIII w. słowo „filozofia” (philosophia)
znaczyło właściwie to samo, co „nauka” (scientia). Później nauki
przyrodnicze, a następnie i humanistyczne, usamodzielniły się, „zabierając ze
sobą” termin „nauka” (choć nie od razu, bo jeszcze w XIX w. często nazywano np.
fizykę „filozofią naturalną” lub „eksperymentalną”). Wytworzyło to
niespodziewanie nieco sztuczny problem „czy filozofia jest nauką?” (bo przecież
nauki przyrodnicze stały się od niej niezależne a na pewno naukami są) i dało
pretekst do lekceważących wypowiedzi o filozofii ze strony naukowców. Jakkolwiek
z pewnością filozofia nie jest nauką przyrodniczą, to jednak już refleksja nad
tym, co czyni naukę nauką, jakie są źródła, warunki i granice rzetelnego
poznania, a więc refleksja należąca do teorii wiedzy i teorii nauki, bez reszty
jest zadaniem filozofii.
Jakkolwiek ocenimy te niesnaski i nieporozumienia, faktem
jest, że słowo „filozofia” przestało znaczyć już to samo, co „nauka”, tym
bardziej, że słowo „nauka” odnosi się głównie do nauk przyrodniczych. Mimo to
jednak pojęcie o tym, co to jest nauka i co jest nauką, kształtuje się
nieodmiennie na gruncie filozofii. Jeśli więc nawet filozofia nie jest nauką, we
współczesnym sensie tego słowa, to w każdym razie nie jest czymś od nauki
poznawczo niżej stojącym. Nie można też bynajmniej powiedzieć, szukając jakiegoś
zbędnego tu w gruncie rzeczy kompromisu, że filozofia jest jedną z nauk
humanistycznych. Po pierwsze zagadnienia związane z człowiekiem stanowią tylko
część problematyki filozoficznej, a po drugie termin „filozofia” został
zaprojektowany w taki sposób (i nie można poprawnie używać go nie respektując
tego warunku), aby refleksja teoretyczna, która pod termin ten podpada, miała
rangę wiedzy fundamentalnej, a więc nadrzędną w stosunku do każdej dyscypliny
szczegółowej. Inaczej mówiąc, nie da się postawić filozofii obok innych,
rzekomo równorzędnych, dyscyplin - jeśli się to czyni, faktycznie wcale nie ma
się na myśli filozofii.
Oto kilka spośród elementarnych przekonań składających się
na tradycyjne rozumienie znaczenia filozofii przez samych filozofów (lub,
inaczej mówiąc, na etos filozofii). Nie są one oczywiście bezdyskusyjne i
nie każdy filozof zgodzi się z nimi. (Pozwalam tu sobie na autocytaty ze
Słownika filozofii, wydanego pod moją redakcją w 2004 r.)
Filozofia jest samym myśleniem. Nazwa „filozofia”,
znacząca etymologicznie „umiłowanie mądrości” lub po prostu „dążenie do wiedzy”,
akcentuje to, że jej wartość polega przede wszystkim na żywym myśleniu,
dochodzeniu do prawdy, wiedzy i wreszcie mądrości, a nie na formułowaniu
gotowych doktryn, których ktoś inny mógłby się po prostu nauczyć. Rzeczywiście,
najkrótsze wyjaśnienie, czym jest filozofia brzmi: filozofia to tyle, co
doskonałe myślenie, wypełnienie zadania rozumu, który jest przecież zdolnością
myślenia.
Filozofowanie jest najwyższą z ludzkich czynności i nie
służy niczemu poza samym poznawaniem prawdy, czyli niczemu poza mądrością.
Skoro to rozum stanowi o naszym człowieczeństwie, to tym samym doskonalenie
rozumu i wypełnianie jego zadania, jakim jest zdobywanie poznania, stanowi
najpełniejszą formę bycia człowiekiem. Zwłaszcza, że poznajemy nie tylko świat,
lecz i nasze powinności, a więc to, jak powinniśmy żyć. Nie ma więc
szlachetniejszego i bardziej godnego człowieka zajęcia niż uprawianie filozofii,
niż życie kontemplacyjne. Tym samym filozofia jest z natury
teoretyczna, jest bezinteresownym poznawaniem, mającym na celu tylko samo
siebie - nawet jeśli jest poznawaniem spraw związanych z działaniem (jak w etyce
i polityce), a uzyskana wiedza (mądrość) pomaga postępować lepiej. Celem
filozofii jest sama ta mądrość, a cel ten osiąga ona w sobie samej - bo to ona
jest całą tą wiedzą i mądrością, na jaką dotychczas nas stać i jaką dotychczas
udało nam się osiągnąć. Inaczej mówiąc: filozofia ma swój cel w samej sobie,
jest autoteliczna. Tak widzieli to starożytni Grecy, twórcy filozofii.
Filozofia to dzieje myślenia. Filozofować może każdy,
ale filozofem staje się wtedy, gdy w swej refleksji kompetentnie nawiązuje do
tego, co na dany temat zdołali już pomyśleć inni. Dzieje wysiłków przemyślenia i
rozwiązania najważniejszych kwestii poznawczych nie są tylko zbiorem rozmaitych
poglądów i pomysłów, ale wielopokoleniowym procesem, w którym kolejne stadia
refleksji wynikają z wcześniejszych. Wewnętrzny logiczny tok dziejów ludzkich
wysiłków stawiania najważniejszych pytań i odpowiadania na nie składa się na
treść filozofii. Można powiedzieć, że filozofia to tyle, co jej własne dzieje.
Stąd wynika szczególna pozycja, jaką zajmuje w świecie filozoficznym dyscyplina
„historia filozofii”. Ma ona dla filozofów niepomiernie większe znaczenie, niż
np. historia fizyki dla fizyków.
Filozofia żyje w swych wiecznych pytaniach. Co to
znaczy, że coś jest? Dlaczego jest byt? Czy jest coś, co nie może nie
istnieć i czym to jest? Czy świat ma jakiś początek, sens i cel? Co istnieje -
rzeczy, a może zdarzenia, a może same zjawiska? Co znaczy być przedmiotem, a co
znaczy być podmiotem? Co to znaczy myśleć? Co to znaczy być czegoś świadomym? Co
to jest wiedza? Co to jest prawda? Skąd wiemy, ile warte jest nasze poznanie,
skoro nie mamy innego, niż to, które mamy? Dlaczego uważamy się za zobowiązanych
przez normy moralne? Co to jest powinność? Co to jest wolność? Jaki ustrój byłby
sprawiedliwy? Czy historia ludzkości ma jakiś jednolity sens i zmierza do
jakiegoś celu? Czy człowiek może być wolny? Czy żyjemy tylko w świecie
fizycznym? Czy śmierć definitywnie kończy życie? Na czym polega dobre życie? Co
to jest piękno? Co to jest filozofia i jaka powinna być? To są przykłady pytań
filozoficznych. Odpowiadając na nie zastanawiamy się, czy są dobrze postawione,
czy nie można by ująć ich jeszcze trafniej, ogólniej, „radykalniej”.
Formułowanie ostatecznie istotnych pytań jest tak samo zadaniem filozoficznego
namysłu, jak szukanie dla nich odpowiedzi.
Wszystkie te przekonania jakoś się ze sobą splatają,
tworząc coś, co nazywa się czasem „etosem filozofii”. Jest on, z jednej strony,
dobrze znany, nawet niektórym uczonym nie będącym filozofami, i zwykle
przynajmniej częściowo respektowany, ale, z drugiej strony, występuje w wielu
wariantach i jest w wielu punktach dyskusyjny. Ponadto zawiera wyraźne elementy
retoryczne, postulatywne, a wręcz perswazyjne. Dlatego autorytet dyskursu
wyrażającego ów „etos filozofii” jest ograniczony, co stanowi jeden z czynników
pewnego (skądinąd ogólniejszej natury) deficytu autorytetu i szacunku
społecznego, na jaki cierpi filozofia jako dyscyplina akademicka. Przyjrzyjmy
się niektórym meandrom i paradoksom wynikającym z konstrukcji intelektualnej
kryjącej się za pojęciem filozofii.
Weźmy dla przykładu ostatni z wyróżnionych elementów
dyskursu wyrażającego etos filozofii: filozofia żyje w swych wiecznych
pytaniach. Otóż odpowiedzi na wymienione powyżej i na inne pytania filozoficzne
są rozmaite, ale uzupełniają się i powtarzają w coraz to nowych sformułowaniach,
odpowiednich dla kolejnych epok i czasów. Jakkolwiek zaznaczają się wciąż te
same spory i kontrowersje poglądów i koncepcji filozoficznych, to jednak z
pewnością posiadamy wszechstronny ogląd zagadnień i bardzo wiele o nich wiemy.
Filozofia osiągnęła ogromne sukcesy. Nie ma jednak mowy o tym, żeby filozoficzne
pytania „wymarły śmiercią naturalną” - z powodu znalezienia definitywnej
odpowiedzi. Filozofowanie jest bowiem żywym myśleniem - myśleniem wciąż od nowa,
bo wciąż zjawiają się nowi myślący ludzie, którzy muszą i chcą zadawać te same,
najważniejsze pytania. Filozofia nie jest więc niczym, z czym wreszcie
należałoby się „załatwić” - odpowiedzieć rozstrzygająco na pytania i być
nareszcie od nich wolnym. Tak jest z kopaniem rowu: chcemy go wreszcie wykopać i
mieć udrękę kopania za sobą. Ale tak nie jest z filozofią. Ona bowiem nie jest
udręką, lecz naszym najbardziej autentycznym życiem umysłowym; przeto nie chcemy
jej mieć „za sobą”! Kto zaś pragnie poznać filozoficzne odpowiedzi na
filozoficzne pytania, ten nie może spodziewać się gotowych lapidarnych
sformułowań, które mógłby przyjąć za swoje. Filozofii nie można bowiem sobie
przyswoić, wyuczyć się jej rezultatów. Nie tylko dlatego, że rezultat daje się
pojąć jedynie w kontekście drogi myślowej, która do niego doprowadziła, ale
również dlatego, że jest on zawsze otwarty, niedefinitywny, podległy
niekończącej się dyskusji. Będzie ona żywa tak długo, jak długo żyć będzie
myślący człowiek. Filozofia jest bowiem świadectwem myślącego bycia człowiekiem.
Trwa tak długo, jak długo trwa myślenie, jak długo trwa życie.
Tu właśnie docieramy do granicy klasycznego etosu
filozoficznego. Jest on spójny dzięki metaforze ruchu, powrotu i postępu:
filozofia jest pewną postulatywną jednością w wielości, żywym ruchem myślenia,
które wciąż powraca do swych początków, ale też uparcie dąży dalej, w dodatku
przystosowując się do nowych okoliczności historycznych, językowych, naukowych.
W takiej nowoczesnej, historycystycznej i humanistycznej wersji, etos filozofii
utrzymuje się na kontynencie europejskim od końca XIX w., wcześniej natomiast, w
epoce romantycznej, zawierał pierwiastki jawnie idealistyczne (filozofia to
postać ducha absolutnego), nacjonalistyczne (filozofia to wyraz ducha narodu)
oraz - zgodnie z pradawną tradycją - religijne (filozofia jest intelektualną
drogą do Boga). Mentalność oświeceniowa, poprzedzająca romantyzm, lecz
występująca do dziś, w gruncie rzeczy dobrze obywa się bez pojęcia filozofii;
nowoczesne formy tej mentalności - pozytywizm w rozmaitych odmianach - albo
rezygnują z wszelkiego „etosu filozofii”, albo bardzo go redukują.
Naznaczone patosem, nawiązujące do romantyzmu, a poprzez
to dalej - do samej Grecji - pojmowanie filozofii jako spełniającej się czystej
mądrości, kwintesencji racjonalności, utrzymuje się dziś natomiast przede
wszystkim na terenie filozofii nieanalitycznej, np. w fenomenologii i
hermeneutyce. Filozofia jest tu rozumiana jako fundamentalna forma racjonalności
i obszar refleksji nad istotą racjonalności jako takiej. Nic tu jednak nie jest
proste. Jedność wysiłków rozumu, dopełnianie się rezultatów tych wysiłków do
spójnej i trwałej całości wcale nie zachodzi. Co więcej, dobrze wiadomo,
dlaczego. Jedność taka nie odpowiada strukturze ani możliwościom ludzkiego
podmiotu poznającego, który okazał się być czymś innym, niż sądził np.
Kartezjusz, jeden z twórców idei absolutnego ugruntowania i uwiarygodnienia
nauki poprzez refleksję nad naturą podmiotu i jego czynności. Spójność etosu
filozofii, osiągnięta dzięki idei „ruchu żywego myślenia”, idei „jedności
historycznych wysiłków poznania, pomimo sprzeczności i różnic” itp., prowadzi w
końcu do historycystycznego i dialetycznego ujęcia istoty filozofii, mającego
wyraźne cechy kryzysu i schyłkowości.
Świadectwem tej refleksji, w której klasyczny etos
filozofii broni się po raz ostatni - dzięki osadzeniu go w świadomości
historycznej i hermeneutycznej - jest np. praca W. Diltheya, wielkiego filozofa
niemieckiego przełomu XIX i XX w. O istocie filozofii. W jego czasach
jednak nie występowało jeszcze zjawisko przesytu i znudzenia tym rodzajem
mądrości, który polega na uświadamianiu sobie przez myśliciela konsekwencji
własnego usytuowania (i wynikających stąd ograniczeń) w pewnej kulturze, epoce i
roli społecznej. Taka bierna i nieco dwuznaczna mądrość - jednocześnie hołubiąca
geniusz ludzki przejawiający się w kulturze oraz topiąca każde dzieło ducha w
otmętach dziejów, gdzie wszystko przemija - stała się jednak przedmiotem krytyki
już wtedy. Dokonał jej F. Nietzsche, wielki demaskator wszelkich pozorów
szlachetności i mądrości, jakie w naszej cywilizacji mamiły ludzkie umysły. Jako
że słowo „filozofia” w dawniejszych czasach często służyło za środek jakiegoś
intelektualnego i moralnego szantażu (bo któż śmiałby podważać autorytet tego,
co uznano za filozofię!) i w ogóle wytarło się czy zdewaluowało poprzez
retoryczne nadużycia (podobnie jak „prawda” i „moralność”), Nietzsche posługiwał
się nim z pewną nieufnością. Nie poniechał jednak idei filozofii i nie odrzucił
w całości jej etosu. Jeśli nie uczynił więc tego najradykalniejszy krytyk
kultury, jeśli i on mienił się filozofem, tedy możemy być spokojni o trwałość
tego szyldu, jakim jest słowo „filozofia”. Tyle że skomplikowany splot idei i
zamiarów, które pod tym szyldem próbuje się realizować, powoli przestaje być dla
jego użytkowników czytelny i wiarygodny. Jeśli jednak zajmujemy się filozofią
zawodowo, musimy poznać cały ten „idiom” czy „ideologię” kryjącą się za słowem
„filozofia”. Bez tego nie da się bowiem zrozumieć wielu wytworów filozofii, dla
których zawartości istotne znaczenie miewało to, że są to właśnie idee
filozoficzne, wchodzące w skład ogólniejszego projektu zwanego filozofią i
sformułowane ze względu na ideał nazywany tym słowem. Bez dobrego poznania
tradycyjnego etosu filozofii i jego odmian nie da się też dobrze uchwycić
współczesnej kondycji filozofii.
Rozumienie filozofii jako dobrze określonej dyscypliny
badawczej, mającej właściwy sobie przedmiot, metody i cele, a ponadto
sprecyzowany dorobek poznawczy, w postaci ustaleń, twierdzeń i rozeznań, jest
głównie postulatywne, a tylko częściowo opisowe czy konstatujące rzeczywisty
stan rzeczy. Gorset formalny, ustalający tego rodzaju wymogi działalności
naukowej, jest zbyt ciasny dla wielu wytworów, które bezdyskusyjnie do filozofii
należą i powszechnie są do niej zaliczane. Co więcej, sama idea racjonalności
naukowej jako wyspecjalizowanego i systematycznego poznawania pewnych rodzajów
przedmiotów określonymi metodami jest ideą filozoficzną, ściśle związaną z
rozmaitymi przekonaniami natury ontologicznej i epistemologicznej. Wszystko to
sprawia, że wizerunek filozofii jako zbioru usiłowań, bardziej czy mniej
fortunnych, które w założeniu kiedyś miałyby wydać owoc ostatni, w
postaci teorii lub systemu, zawierającego ustalenia pewne, ostateczne i w pełni
uprawomocnione, jest fałszywy. Skądinąd takiego postulatu, przynajmniej jako
postulatu dyskusyjnego, problematycznego, nie da się trwale usunąć, i nie ma też
takiej potrzeby. Ważne, aby rozumieć, że naukowość czy systemowość to raczej
właśnie pewne problematyczne postulaty rozumu, a tym samym postulaty
pojawiające się na gruncie filozofii, a nie żadne zewnętrze, narzucone
jej wymogi. W ogólności bowiem filozofia określa się jako źródło wszelkich
ustaleń i wymogów, w tym ustaleń i wymogów co do natury racjonalności i
naukowości, a nie jako dziedzina takim ustaleniom podległa. Gdzież miałyby się
one bowiem rodzić, jak nie w samej filozofii? Słowo „filozofia” jest przeto
paradoksalne: z jednej strony coś określa, a więc i zakreśla
hipotetyczne granice temu, co nazywa, ustanawia niejako postulat, aby to, co
prawowicie pod pojęcie filozofii podpada, spełniało pewne kryteria i stanowiło
spójną całość. Z drugiej strony w konstrukcji pojęcia filozofii zawarte jest
założenie całkowitej otwartości i gotowości na krytyczną refleksję, sięgającą
wszelkich ustaleń i potencjalnie burzącą wszelkie ustalenia już poczynione.
Dlatego słowo „filozofia” obejmuje sobą bezmiar najrozmaitszych wysiłków
myślowych i ich produktów, z góry, mocą samej konstrukcji terminu, przesądzając
o tym, że którykolwiek wytwór filozofii prezentowałby sam siebie jako propozycja
„nareszcie udanego i ostatecznego rezultatu w postaci systemu prawd
fundamentalnych i ich dowodzeń”, tedy zostałby potraktowany jako pewna część
całokształtu dorobku filozofii, przynależna do jednego z typów, mianowicie do
typu „filozofia systemowa”. Samo pojęcie filozofii zawsze będzie jednak szersze
i otwarte!
|