Jan Hartman
j.hartman@iphils.uj.edu.pl
Principia, 31-044 Kraków, ul. Grodzka 52
 
    back
   
Teksty,Texts,Texte  
  home

Jan Hartman

Co to jest filozofia?

Jest to fragment mojej nowej książki Wstęp do filozofii (WN PWN 2005)

   Zanim przystąpię, w kolejnych wykładach, do omówienia konkretnych, bezpośrednio ważnych zagadnień filozoficznych, chciałbym poczynić pewne uwagi wprowadzające, w których wskażę na osobliwości intelektualne i kulturowe związane z uprawianiem filozofii oraz statusem tej dyscypliny. To również są kwestie filozoficznie, jakkolwiek wtórne. Mimo to, w szczególnych warunkach, wobec których stawia nas zadanie wprowadzenia kogoś do filozofii, wypada nimi właśnie zająć się na początku.

   Szukając najbardziej neutralnego określenia, czyli wywołującego możliwie najmniej protestów z powodu swych założeń, powiedziałbym, że filozofia (z greckiego phileo, lubię, oraz sophia, mądrość) to w założeniu dobrze uzasadnione i systematycznie wyłożone poznanie, odnoszące się do najistotniejszych i najbardziej podstawowych kwestii, jakie tylko da się sformułować; ponadto droga myślowa do takiego poznania prowadząca oraz historyczny całokształt wysiłków poznawczych tego rodzaju. Do tego można dodać warunek, o którym była już mowa wyżej: wypowiedzi filozoficzne muszą być zespolone, dzięki właściwej erudycji, dyscyplinie logicznej oraz umiejętności korzystania z urobionych już pojęć i wyrażeń, z całokształtem intelektualnego dorobku ludzkości

   Samo poszukiwanie neutralnego określenia jest już jednak wyrazem defensywnej, a co najmniej wstrzemięźliwej poznawczo postawy. Bezstronność, obiektywność, opisowość to formy charakterystyczne dla wypowiedzi unikającej zaangażowania, mało pewnej siebie, a tym samym być może nigdy prawdziwie istotnej. To znak czasu, w którym rozwaga i neutralna opisowość są aspektami racjonalności cenionymi wyżej od samej zdolności ujęcia istoty rzeczy, której istnieniu często wręcz nie dowierzamy. Posiadając już takie „neutralne określenia” czy „bezstronne opisy” musimy więc iść dalej w myśleniu i rozważaniu. Ani opis, ani definicja sama w sobie nie stanowi jeszcze prawdziwej wiedzy, jakkolwiek może być jej jakimś częściowym świadectwem albo (częściej) narzędziem.

   Tradycyjnie w dziejach filozofii wyróżnia się cztery okresy: starożytny, średniowieczny (VIII-XV w.), nowożytny i współczesny (obejmujący czasem nawet część XIX w.). W ostatnich stuleciach przyjęły się też dwa podziały systematyczne, tj. podział na dyscypliny czy też nauki filozoficzne, oraz podział na (rywalizujące ze sobą) kierunki (dawniej: systemy) filozoficzne. Główne dyscypliny filozoficzne są następujące: metafizyka (lub ontologia), czyli nauka o bycie, teoria poznania (czyli epistemologia, nauka o źródłach, rodzajach, przebiegu i granicach poznania oraz o istocie wiedzy, prawdy i naukowości), logika (jako nauka o poprawnym rozumowaniu, w dużym stopniu pokrywająca się z logiką formalną, czyli matematyczną), etyka (nauka o moralności, jej naturze i pochodzeniu, o podstawach obowiązywania norm moralnych), estetyka (nauka o pięknie, doświadczeniu estetycznym i twórczości), psychologia (dziś usamodzielniona jako dyscyplina pozafilozoficzna) i historia filozofii (której odrębną gałęzią jest historia filozofii Wschodu, zwłaszcza indyjskiej). Obecnie używa się też często takich określeń, oznaczających rozległe dyscypliny, jak antropologia filozoficzna (filozofia człowieka), aksjologia (teoria wartości), filozofia religii, filozofia dziejów, filozofia polityki. Ta ostatnia tworzy łącznie z etyką tzw. filozofię praktyczną; do dziś żywe jest to ustalenie terminologiczne, wywodzące się jeszcze z pism Arystotelesa. Jeśli chodzi o kierunki filozofii, to współcześnie trwa jeszcze zarysowany w pierwszych dziesięcioleciach XX w., wspomniany już, podział na „filozofię analityczną” (blisko związaną z logiką oraz z analizą języka) oraz „nieanalityczną”, zwykle kontynuującą kierunki XIX-wieczne. W obrębie owej „filozofii nieanalitycznej” wyróżnić można takie węższe kierunki jak fenomenologia, hermeneutyka, egzystencjalizm, strukturalizm, filozofia procesu, marksizm, pragmatyzm, dekonstrukcjonizm. W nieco podobny sposób dzieli się filozofia na kręgi oddziaływania wielkich filozofów, tworzących „szkoły” lub mających krytycznych kontynuatorów. Można więc mówić np. o uprawianiu filozofii „w stylu” Heideggera czy też Wittgensteina albo o heglizmie lub kantyzmie. Ponadto w użyciu jest wiele określeń w rodzaju „filozofia nauki”, „filozofia matematyki”, „filozofia umysłu”, „filozofia języka” (te wymienione kojarzą się głównie z filozofią analityczną), oznaczających szczegółowe subdysycpliny głównych dyscyplin filozofii lub po prostu filozoficzne rozważania o pewnym przedmiocie (jak w przypadku „filozofii teatru”).

   Do XVIII w. słowo „filozofia” (philosophia) znaczyło właściwie to samo, co „nauka” (scientia). Później nauki przyrodnicze, a następnie i humanistyczne, usamodzielniły się, „zabierając ze sobą” termin „nauka” (choć nie od razu, bo jeszcze w XIX w. często nazywano np. fizykę „filozofią naturalną” lub „eksperymentalną”). Wytworzyło to niespodziewanie nieco sztuczny problem „czy filozofia jest nauką?” (bo przecież nauki przyrodnicze stały się od niej niezależne a na pewno naukami są) i dało pretekst do lekceważących wypowiedzi o filozofii ze strony naukowców. Jakkolwiek z pewnością filozofia nie jest nauką przyrodniczą, to jednak już refleksja nad tym, co czyni naukę nauką, jakie są źródła, warunki i granice rzetelnego poznania, a więc refleksja należąca do teorii wiedzy i teorii nauki, bez reszty jest zadaniem filozofii.

   Jakkolwiek ocenimy te niesnaski i nieporozumienia, faktem jest, że słowo „filozofia” przestało znaczyć już to samo, co „nauka”, tym bardziej, że słowo „nauka” odnosi się głównie do nauk przyrodniczych. Mimo to jednak pojęcie o tym, co to jest nauka i co jest nauką, kształtuje się nieodmiennie na gruncie filozofii. Jeśli więc nawet filozofia nie jest nauką, we współczesnym sensie tego słowa, to w każdym razie nie jest czymś od nauki poznawczo niżej stojącym. Nie można też bynajmniej powiedzieć, szukając jakiegoś zbędnego tu w gruncie rzeczy kompromisu, że filozofia jest jedną z nauk humanistycznych. Po pierwsze zagadnienia związane z człowiekiem stanowią tylko część problematyki filozoficznej, a po drugie termin „filozofia” został zaprojektowany w taki sposób (i nie można poprawnie używać go nie respektując tego warunku), aby refleksja teoretyczna, która pod termin ten podpada, miała rangę wiedzy fundamentalnej, a więc nadrzędną w stosunku do każdej dyscypliny szczegółowej. Inaczej mówiąc, nie da się postawić filozofii obok innych, rzekomo równorzędnych, dyscyplin - jeśli się to czyni, faktycznie wcale nie ma się na myśli filozofii.

   Oto kilka spośród elementarnych przekonań składających się na tradycyjne rozumienie znaczenia filozofii przez samych filozofów (lub, inaczej mówiąc, na etos filozofii). Nie są one oczywiście bezdyskusyjne i nie każdy filozof zgodzi się z nimi. (Pozwalam tu sobie na autocytaty ze Słownika filozofii, wydanego pod moją redakcją w 2004 r.)

   Filozofia jest samym myśleniem. Nazwa „filozofia”, znacząca etymologicznie „umiłowanie mądrości” lub po prostu „dążenie do wiedzy”, akcentuje to, że jej wartość polega przede wszystkim na żywym myśleniu, dochodzeniu do prawdy, wiedzy i wreszcie mądrości, a nie na formułowaniu gotowych doktryn, których ktoś inny mógłby się po prostu nauczyć. Rzeczywiście, najkrótsze wyjaśnienie, czym jest filozofia brzmi: filozofia to tyle, co doskonałe myślenie, wypełnienie zadania rozumu, który jest przecież zdolnością myślenia.

   Filozofowanie jest najwyższą z ludzkich czynności i nie służy niczemu poza samym poznawaniem prawdy, czyli niczemu poza mądrością. Skoro to rozum stanowi o naszym człowieczeństwie, to tym samym doskonalenie rozumu i wypełnianie jego zadania, jakim jest zdobywanie poznania, stanowi najpełniejszą formę bycia człowiekiem. Zwłaszcza, że poznajemy nie tylko świat, lecz i nasze powinności, a więc to, jak powinniśmy żyć. Nie ma więc szlachetniejszego i bardziej godnego człowieka zajęcia niż uprawianie filozofii, niż życie kontemplacyjne. Tym samym filozofia jest z natury teoretyczna, jest bezinteresownym poznawaniem, mającym na celu tylko samo siebie - nawet jeśli jest poznawaniem spraw związanych z działaniem (jak w etyce i polityce), a uzyskana wiedza (mądrość) pomaga postępować lepiej. Celem filozofii jest sama ta mądrość, a cel ten osiąga ona w sobie samej - bo to ona jest całą tą wiedzą i mądrością, na jaką dotychczas nas stać i jaką dotychczas udało nam się osiągnąć. Inaczej mówiąc: filozofia ma swój cel w samej sobie, jest autoteliczna. Tak widzieli to starożytni Grecy, twórcy filozofii.

   Filozofia to dzieje myślenia. Filozofować może każdy, ale filozofem staje się wtedy, gdy w swej refleksji kompetentnie nawiązuje do tego, co na dany temat zdołali już pomyśleć inni. Dzieje wysiłków przemyślenia i rozwiązania najważniejszych kwestii poznawczych nie są tylko zbiorem rozmaitych poglądów i pomysłów, ale wielopokoleniowym procesem, w którym kolejne stadia refleksji wynikają z wcześniejszych. Wewnętrzny logiczny tok dziejów ludzkich wysiłków stawiania najważniejszych pytań i odpowiadania na nie składa się na treść filozofii. Można powiedzieć, że filozofia to tyle, co jej własne dzieje. Stąd wynika szczególna pozycja, jaką zajmuje w świecie filozoficznym dyscyplina „historia filozofii”. Ma ona dla filozofów niepomiernie większe znaczenie, niż np. historia fizyki dla fizyków.

   Filozofia żyje w swych wiecznych pytaniach. Co to znaczy, że coś jest? Dlaczego jest byt? Czy jest coś, co nie może nie istnieć i czym to jest? Czy świat ma jakiś początek, sens i cel? Co istnieje - rzeczy, a może zdarzenia, a może same zjawiska? Co znaczy być przedmiotem, a co znaczy być podmiotem? Co to znaczy myśleć? Co to znaczy być czegoś świadomym? Co to jest wiedza? Co to jest prawda? Skąd wiemy, ile warte jest nasze poznanie, skoro nie mamy innego, niż to, które mamy? Dlaczego uważamy się za zobowiązanych przez normy moralne? Co to jest powinność? Co to jest wolność? Jaki ustrój byłby sprawiedliwy? Czy historia ludzkości ma jakiś jednolity sens i zmierza do jakiegoś celu? Czy człowiek może być wolny? Czy żyjemy tylko w świecie fizycznym? Czy śmierć definitywnie kończy życie? Na czym polega dobre życie? Co to jest piękno? Co to jest filozofia i jaka powinna być? To są przykłady pytań filozoficznych. Odpowiadając na nie zastanawiamy się, czy są dobrze postawione, czy nie można by ująć ich jeszcze trafniej, ogólniej, „radykalniej”. Formułowanie ostatecznie istotnych pytań jest tak samo zadaniem filozoficznego namysłu, jak szukanie dla nich odpowiedzi.

   Wszystkie te przekonania jakoś się ze sobą splatają, tworząc coś, co nazywa się czasem „etosem filozofii”. Jest on, z jednej strony, dobrze znany, nawet niektórym uczonym nie będącym filozofami, i zwykle przynajmniej częściowo respektowany, ale, z drugiej strony, występuje w wielu wariantach i jest w wielu punktach dyskusyjny. Ponadto zawiera wyraźne elementy retoryczne, postulatywne, a wręcz perswazyjne. Dlatego autorytet dyskursu wyrażającego ów „etos filozofii” jest ograniczony, co stanowi jeden z czynników pewnego (skądinąd ogólniejszej natury) deficytu autorytetu i szacunku społecznego, na jaki cierpi filozofia jako dyscyplina akademicka. Przyjrzyjmy się niektórym meandrom i paradoksom wynikającym z konstrukcji intelektualnej kryjącej się za pojęciem filozofii.

   Weźmy dla przykładu ostatni z wyróżnionych elementów dyskursu wyrażającego etos filozofii: filozofia żyje w swych wiecznych pytaniach. Otóż odpowiedzi na wymienione powyżej i na inne pytania filozoficzne są rozmaite, ale uzupełniają się i powtarzają w coraz to nowych sformułowaniach, odpowiednich dla kolejnych epok i czasów. Jakkolwiek zaznaczają się wciąż te same spory i kontrowersje poglądów i koncepcji filozoficznych, to jednak z pewnością posiadamy wszechstronny ogląd zagadnień i bardzo wiele o nich wiemy. Filozofia osiągnęła ogromne sukcesy. Nie ma jednak mowy o tym, żeby filozoficzne pytania „wymarły śmiercią naturalną” - z powodu znalezienia definitywnej odpowiedzi. Filozofowanie jest bowiem żywym myśleniem - myśleniem wciąż od nowa, bo wciąż zjawiają się nowi myślący ludzie, którzy muszą i chcą zadawać te same, najważniejsze pytania. Filozofia nie jest więc niczym, z czym wreszcie należałoby się „załatwić” - odpowiedzieć rozstrzygająco na pytania i być nareszcie od nich wolnym. Tak jest z kopaniem rowu: chcemy go wreszcie wykopać i mieć udrękę kopania za sobą. Ale tak nie jest z filozofią. Ona bowiem nie jest udręką, lecz naszym najbardziej autentycznym życiem umysłowym; przeto nie chcemy jej mieć „za sobą”! Kto zaś pragnie poznać filozoficzne odpowiedzi na filozoficzne pytania, ten nie może spodziewać się gotowych lapidarnych sformułowań, które mógłby przyjąć za swoje. Filozofii nie można bowiem sobie przyswoić, wyuczyć się jej rezultatów. Nie tylko dlatego, że rezultat daje się pojąć jedynie w kontekście drogi myślowej, która do niego doprowadziła, ale również dlatego, że jest on zawsze otwarty, niedefinitywny, podległy niekończącej się dyskusji. Będzie ona żywa tak długo, jak długo żyć będzie myślący człowiek. Filozofia jest bowiem świadectwem myślącego bycia człowiekiem. Trwa tak długo, jak długo trwa myślenie, jak długo trwa życie.

   Tu właśnie docieramy do granicy klasycznego etosu filozoficznego. Jest on spójny dzięki metaforze ruchu, powrotu i postępu: filozofia jest pewną postulatywną jednością w wielości, żywym ruchem myślenia, które wciąż powraca do swych początków, ale też uparcie dąży dalej, w dodatku przystosowując się do nowych okoliczności historycznych, językowych, naukowych. W takiej nowoczesnej, historycystycznej i humanistycznej wersji, etos filozofii utrzymuje się na kontynencie europejskim od końca XIX w., wcześniej natomiast, w epoce romantycznej, zawierał pierwiastki jawnie idealistyczne (filozofia to postać ducha absolutnego), nacjonalistyczne (filozofia to wyraz ducha narodu) oraz - zgodnie z pradawną tradycją - religijne (filozofia jest intelektualną drogą do Boga). Mentalność oświeceniowa, poprzedzająca romantyzm, lecz występująca do dziś, w gruncie rzeczy dobrze obywa się bez pojęcia filozofii; nowoczesne formy tej mentalności - pozytywizm w rozmaitych odmianach - albo rezygnują z wszelkiego „etosu filozofii”, albo bardzo go redukują.

   Naznaczone patosem, nawiązujące do romantyzmu, a poprzez to dalej - do samej Grecji - pojmowanie filozofii jako spełniającej się czystej mądrości, kwintesencji racjonalności, utrzymuje się dziś natomiast przede wszystkim na terenie filozofii nieanalitycznej, np. w fenomenologii i hermeneutyce. Filozofia jest tu rozumiana jako fundamentalna forma racjonalności i obszar refleksji nad istotą racjonalności jako takiej. Nic tu jednak nie jest proste. Jedność wysiłków rozumu, dopełnianie się rezultatów tych wysiłków do spójnej i trwałej całości wcale nie zachodzi. Co więcej, dobrze wiadomo, dlaczego. Jedność taka nie odpowiada strukturze ani możliwościom ludzkiego podmiotu poznającego, który okazał się być czymś innym, niż sądził np. Kartezjusz, jeden z twórców idei absolutnego ugruntowania i uwiarygodnienia nauki poprzez refleksję nad naturą podmiotu i jego czynności. Spójność etosu filozofii, osiągnięta dzięki idei „ruchu żywego myślenia”, idei „jedności historycznych wysiłków poznania, pomimo sprzeczności i różnic” itp., prowadzi w końcu do historycystycznego i dialetycznego ujęcia istoty filozofii, mającego wyraźne cechy kryzysu i schyłkowości.

   Świadectwem tej refleksji, w której klasyczny etos filozofii broni się po raz ostatni - dzięki osadzeniu go w świadomości historycznej i hermeneutycznej - jest np. praca W. Diltheya, wielkiego filozofa niemieckiego przełomu XIX i XX w. O istocie filozofii. W jego czasach jednak nie występowało jeszcze zjawisko przesytu i znudzenia tym rodzajem mądrości, który polega na uświadamianiu sobie przez myśliciela konsekwencji własnego usytuowania (i wynikających stąd ograniczeń) w pewnej kulturze, epoce i roli społecznej. Taka bierna i nieco dwuznaczna mądrość - jednocześnie hołubiąca geniusz ludzki przejawiający się w kulturze oraz topiąca każde dzieło ducha w otmętach dziejów, gdzie wszystko przemija - stała się jednak przedmiotem krytyki już wtedy. Dokonał jej F. Nietzsche, wielki demaskator wszelkich pozorów szlachetności i mądrości, jakie w naszej cywilizacji mamiły ludzkie umysły. Jako że słowo „filozofia” w dawniejszych czasach często służyło za środek jakiegoś intelektualnego i moralnego szantażu (bo któż śmiałby podważać autorytet tego, co uznano za filozofię!) i w ogóle wytarło się czy zdewaluowało poprzez retoryczne nadużycia (podobnie jak „prawda” i „moralność”), Nietzsche posługiwał się nim z pewną nieufnością. Nie poniechał jednak idei filozofii i nie odrzucił w całości jej etosu. Jeśli nie uczynił więc tego najradykalniejszy krytyk kultury, jeśli i on mienił się filozofem, tedy możemy być spokojni o trwałość tego szyldu, jakim jest słowo „filozofia”. Tyle że skomplikowany splot idei i zamiarów, które pod tym szyldem próbuje się realizować, powoli przestaje być dla jego użytkowników czytelny i wiarygodny. Jeśli jednak zajmujemy się filozofią zawodowo, musimy poznać cały ten „idiom” czy „ideologię” kryjącą się za słowem „filozofia”. Bez tego nie da się bowiem zrozumieć wielu wytworów filozofii, dla których zawartości istotne znaczenie miewało to, że są to właśnie idee filozoficzne, wchodzące w skład ogólniejszego projektu zwanego filozofią i sformułowane ze względu na ideał nazywany tym słowem. Bez dobrego poznania tradycyjnego etosu filozofii i jego odmian nie da się też dobrze uchwycić współczesnej kondycji filozofii.

   Rozumienie filozofii jako dobrze określonej dyscypliny badawczej, mającej właściwy sobie przedmiot, metody i cele, a ponadto sprecyzowany dorobek poznawczy, w postaci ustaleń, twierdzeń i rozeznań, jest głównie postulatywne, a tylko częściowo opisowe czy konstatujące rzeczywisty stan rzeczy. Gorset formalny, ustalający tego rodzaju wymogi działalności naukowej, jest zbyt ciasny dla wielu wytworów, które bezdyskusyjnie do filozofii należą i powszechnie są do niej zaliczane. Co więcej, sama idea racjonalności naukowej jako wyspecjalizowanego i systematycznego poznawania pewnych rodzajów przedmiotów określonymi metodami jest ideą filozoficzną, ściśle związaną z rozmaitymi przekonaniami natury ontologicznej i epistemologicznej. Wszystko to sprawia, że wizerunek filozofii jako zbioru usiłowań, bardziej czy mniej fortunnych, które w założeniu kiedyś miałyby wydać owoc ostatni, w postaci teorii lub systemu, zawierającego ustalenia pewne, ostateczne i w pełni uprawomocnione, jest fałszywy. Skądinąd takiego postulatu, przynajmniej jako postulatu dyskusyjnego, problematycznego, nie da się trwale usunąć, i nie ma też takiej potrzeby. Ważne, aby rozumieć, że naukowość czy systemowość to raczej właśnie pewne problematyczne postulaty rozumu, a tym samym postulaty pojawiające się na gruncie filozofii, a nie żadne zewnętrze, narzucone jej wymogi. W ogólności bowiem filozofia określa się jako źródło wszelkich ustaleń i wymogów, w tym ustaleń i wymogów co do natury racjonalności i naukowości, a nie jako dziedzina takim ustaleniom podległa. Gdzież miałyby się one bowiem rodzić, jak nie w samej filozofii? Słowo „filozofia” jest przeto paradoksalne: z jednej strony coś określa, a więc i zakreśla hipotetyczne granice temu, co nazywa, ustanawia niejako postulat, aby to, co prawowicie pod pojęcie filozofii podpada, spełniało pewne kryteria i stanowiło spójną całość. Z drugiej strony w konstrukcji pojęcia filozofii zawarte jest założenie całkowitej otwartości i gotowości na krytyczną refleksję, sięgającą wszelkich ustaleń i potencjalnie burzącą wszelkie ustalenia już poczynione. Dlatego słowo „filozofia” obejmuje sobą bezmiar najrozmaitszych wysiłków myślowych i ich produktów, z góry, mocą samej konstrukcji terminu, przesądzając o tym, że którykolwiek wytwór filozofii prezentowałby sam siebie jako propozycja „nareszcie udanego i ostatecznego rezultatu w postaci systemu prawd fundamentalnych i ich dowodzeń”, tedy zostałby potraktowany jako pewna część całokształtu dorobku filozofii, przynależna do jednego z typów, mianowicie do typu „filozofia systemowa”. Samo pojęcie filozofii zawsze będzie jednak szersze i otwarte!

jot@ka