Jan Hartman
Heurystyka refleksji
Ukazało się w: Principia, t. XVIII-XIX 1997, ss.
225-241.
Intelekt dokonujący refleksji w odniesieniu do swych
aktualnie spełnianych czynności rozpoznaje samą tę refleksję jako poznanie,
które domaga się uprawomocnienia. A przecież jednocześnie rozpoznaje ją właśnie
(w tym samym akcie refleksji) jako dokonywanie refleksji właśnie. Może
się też określić jako „intelekt myślący sam siebie przez pojęcia”. Nie
poddawajmy się więc pokusie, aby wszystko, co da się powiedzieć o refleksji,
miało refleksję za swój temat i przedmiot główny; byłby to błąd analogiczny do
tego, jaki popełniają wszyscy ci filozofowie, którzy spodziewają się ułożyć
ogół poznań w wielki system refleksji. Powiedzmy więc sobie na wstępie co
należy w ogóle do tematu refleksji. Otóż należy tu: epistemologiczna idea
niepowątpiewalności poznania bezpośredniego, przeciwstawionej powątpiewalności
poznania zapośredniczonego; heglowskie zagadnienie samowiedzy, która zaczyna się
od samolubnego i walczącego o przetrwanie ja, przechodzi wszystkie etapy
uspołecznienia i osiąga formę państwa jako „samowiednej substancji etycznej”, by
następnie wkroczyć w obszar ducha absolutnego, z filozofią na czele; wreszcie
podstawowa dla każdego idealizmu kwestia istoty abstrakcji i formalizmu, w ich
upartym antagonizmie z naocznością, pozytywnością, „syntetycznością” w poznaniu.
Co najmniej tyle, a więc bardzo dużo - od zagadnień związanych z pojęciem
podmiotu jako woli, po zagadnienie heurystycznej istoty poznania form logicznych
i transcendentalnego apriori. Ażeby inaczej jeszcze, może bardziej obrazowo
przedstawić sobie zadanie heurystyki refleksji, postawmy sobie pytanie, co łączy
pojęcia refleksji jako swoistego aktu nadbudowanego na innych aktach
świadomościowych, jako momentu zawartego w każdym akcie świadomościowym (reflexio
in actu exercito), jako zastanowienia się, medytacji, i jako odbicia,
refleksu?
Niektóre wątki historii problematyki refleksji
Kartezjusz wytoczył na forum filozofii ideę refleksji jako
ideę heurystyczną, to znaczy związał z nią nadzieje na uprawianie filozofii
która wie co czyni i nic nie czyni z przypadku, w sposób nieplanowy.
Okazało się tu, że uniwersalny heurystyczny ideał refleksji niepostrzeżenie daje
się zastąpić najpierw ideałem metodyczności, potem mathesis universalis,
krytycyzmu (filozofii krytycznej), następnie „samowiedzy rozumu”, wreszcie
systemowości... I dopiero z żywego ruchu tych wszystkich wymienionych tu idei,
wobec których umysł nowoczesnego filozofa dokonuje unifikującej refleksji
heurystycznej, wyrażającej się w powiedzeniu, że wszystko to przynależy do
„filozofii refleksji", dowiedzieć się można, co traci z pola widzenia taka
heureza, która zawierzywszy zbytnio mocy abstrakcji uważa siebie i wszystko w
ogóle za postacie refleksji. Tym samym dowiedzieć się można, gdzie kończy się
heurystyka refleksji i jak może dojść do tego, że powiemy, iż heurystyka, jako
nauka o heurezie filozoficznej i o tym, w jaki sposób wiedza na temat pojęć i
argumentów filozoficznych kształtuje filozoficzną myśl, nie wyczerpuje się
w dokonywaniu refleksji nad filozofią i nad samą sobą.
Nad ideą poznania refleksyjnego wisi odium jałowego
introwertyzmu, polegającego na budowaniu systemu pojęć (i prawd na temat ich
powiązań), który legitymuje się wyłącznie w tychże pojęciach i czynnościach
prowadzących do ich wytworzenia oraz warunkach zachowania spójności ich systemu.
Dlatego też świadomość heurystyczna opierająca się na ideale poznania
refleksyjnego za wszelką cenę utrzymać musi dostęp refleksji do naoczności. W
tradycji kartezjańskiej, a szczególnie w fenomenologii zapewnić to ma
niepowątpiewalne z natury „doświadczenie (spostrzeżenie) immanentne”, czyli
refleksja przynależna do samego aktu naoczności (i każdego przeżycia),
reflexio in actu exercito. Jest to jednak coś bardzo odmiennego od
intelektualnego aktu refleksji, w którym rodzi się wiedza o stosunkach
pojęciowych; zadanie powiązania tych dwóch znaczeń refleksyjności stanowi
heurystyczny czynnik organizujący każdą filozofię refleksji.
Fenomenologia o tyle nie przekonuje nas w tym względzie, że „to, co
teoretyczne”, dyskurs wypływający z aktów refleksji wielokrotnie na sobie
nadbudowanych, ma mieć w świetle fenomenologicznego programu heurystycznego
podwójną, acz niemożliwą do osiągnięcia legitymację: w naocznościach
(zmysłowych i ejdetycznych), od których jesteśmy w myśleniu teoretycznym zwykle
bardzo oddaleni (i to nie tylko przez stosunkowo nieszkodliwy jeszcze dystans
należący do istoty przypomnienia), oraz w „świecie nauki”, będącym
bardzo zaawansowanym produktem konstytucji, nadbudowanym wysoko nad światem
codziennego doświadczenia, w nader złożonym intersubiektywnym procesie. „Związki
motywacyjne” w świecie sensów „teoretycznych”, które powinny być, zgodnie z
heurezą fenomenologiczną, rozstrzygające dla przyjęcia lub odrzucenia
czegokolwiek z tej sfery, nie dają się badać od strony aktów świadomościowych
(nawet z pomocą aparatury logiki transcendentalnej), a tym bardziej nie da się
przeprowadzić ich konstytucyjnej derywacji. Normalnych heurystycznych środków
uzasadniania w obrębie dyskursu teoretycznego (czyli normalnych rozumowań i
argumentów na dany temat) nie da się zastąpić w sposób zgodny z postulatami
fenomenologii (a więc jakimiś „badaniami nad konstytucją sensów teoretycznych”),
a co najwyżej postulaty te mogą nieco zmodyfikować kształt zwykłych argumentów,
co też radykalnie pojętego rozważania fenomenologicznego nie może zadowalać. Tym
bardziej nie ma mowy o wystarczającym ugruntowaniu dyskursów teoretycznych (a w
tym idei czystej fenomenologii) w aktach naoczności i wglądach ejdetycznych.
Zresztą to akurat, że prezentacja fenomenologii Husserla sama nie spełnia
stawianych przez siebie radykalnych postulatów heurystycznych, stanowi zarzut
dobrze znany i nie o zarzuty w tej chwili chodzi, lecz o wskazanie na napięcie
wytworzone w tej filozofii przez problematykę refleksji.
Bardzo interesujące i chyba niedoceniane jest tutaj
stanowisko Kanta. Twierdzi on, że refleksja polega na zastanowieniu się nad
źródłem poznania (oczywiście z uwagi na prawomocność tego poznania), pod
względem określenia, co w nim pochodzi ze zmysłowości, a co z intelektu. W
ścisłym więc sensie refleksja jest refleksją transcendentalną, polegając na
„uświadomieniu sobie stosunku danych przedstawień do jednego i do drugiego
rodzaju poznania”. Należy odróżnić ją od refleksji logicznej, polegającej
na zestawianiu i porównywaniu przedstawień i pojęć ze sobą w abstrakcji od tego,
z jakiego poznania pochodzą, a raczej traktując je tak, jakby były zawsze tylko
przedmiotami czystego intelektu lub fenomenami; systemem takiej refleksji jest
filozofia Leibniza, która nie dysponując pojęciem rzeczy samej w sobie zrównuje
na przykład nieodróżnialność z tożsamością. Transcendentalne zastanowienie
tymczasem zajmuje się nie samą formą logiczną, ale treścią pojęć i stosunkiem
samych rzeczy do siebie - czy są tą samą rzeczą, czy różnymi rzeczami, czy są
zgodne ze sobą, czy niezgodne, czy znajdują się jedna wewnątrz drugiej, czy też
nie, czy pojęcie jednej pozostaje w stosunku określania do pojęcia drugiej.
Rozważanie w refleksji transcendentalnej danych nam przedstawień ze względu na
to, zgodnie z jaką władzą poznawczą i pod jakimi warunkami kształtują się w
nich pojęcia, powinno przybrać, wedle Kanta, uporządkowaną formę topiki
transcendentalnej, wyznaczającej każdemu pojęciu miejsce „w zależności od
odmian jego sposobu użycia”, ze względu na cztery wspomniane właśnie aspekty
porównywania i rozróżniania pojęć. Od nauki takiej należałoby oczekiwać, że po
pierwsze uzupełni analitykę transcendentalną, zajmując się przedstawieniami
jako poprzedzającymi pojęcia, a po drugie wspomoże transcendentalną dialektykę
zabezpieczając przed „podstępami czystego intelektu i przed wypływającymi stąd
mamidłami, określając w każdym wypadku do jakiej zdolności poznawczej dane
pojęcia należą”. Oto refleksja w służbie zwalczania nadużyć czystego intelektu,
który w nieodpowiedzialnej i dogmatycznej metafizyce chciałby „sądzić,
twierdzić i rozstrzygać syntetycznie o przedmiotach w ogóle”.
Konflikt pomiędzy pustą abstrakcyjnością pospiesznej
refleksji a szczegółowością prawdziwej wiedzy, w której spełnia się samowiedza
rozumu i wyłania prawda jest podstawowym motywem heurystycznym systemu Hegla. W
jeszcze większym stopniu niż dla Kanta, dla Hegla zasadnicze znaczenie ma
przezwyciężenie niebezpieczeństwa pozoru wiedzy, wytwarzanego przez oderwaną i
formalistyczną refleksję filozofującego rozumu. Tożsamość w sensie
bezpośredniości bytu i tożsamość w sensie refleksyjnego kierowania się bytu ku
sobie - formy rozdzielone dialektyką świadomości i samowiedzy; bezpośredniość na
początku: byt, i na końcu: idea absolutna, oraz zapośredniczenie każdej wiedzy -
uniwersalna dialektyka ujęta w aspekcie logiki; bezpośrednia samowiedza
poznającego i pożądającego Ja jako pewien abstrakcyjny (i czysto egoistyczny)
moment, oraz samowiedza ogólna podmiotowości uspołecznionej, „istniejąca sama w
sobie i dla siebie ogólność i obiektywność samowiedzy - rozum” -
uniwersalna dialektyka w aspekcie fenomenologii ducha: takie są przynajmniej
poziomy, na których w dialektycznej heurezie Hegla heureza refleksyjności staje
się tematem.
Filozofia po Heglu obeszła się z ideą systemu filozofii
refleksyjnej z całą surowością. Chyba nikt już nie wierzy w samowiedzę rozumu
wyrażającą się w zamkniętym i skończonym systemie myślowym. Kryzys tej wiary
towarzyszył kryzysowi pojęcia podmiotu jako jaźni, doskonalącej swą
identyczność w rozwoju samowiedzy. Co więcej, emancypacja podmiotu, który w
drodze samopoznania potrafi przedstawić sobie samego siebie jako pewien
przedmiot, a więc zobiektywizować, by swą świadomość i samowiedzę
racjonalnie uzgodnić z wymaganiami współżycia w obrębie społeczeństwa, uważana
jest coraz częściej (mimo wszelkich wysiłków takich filozofów jak Rawls,
Habermas czy Giddens) za iluzję. Oświeceniowe marzenie o wolności jednostki w
warunkach wiecznego pokoju upadło. Albo emancypacja, albo posłuszeństwo
rozumowi, albo wolność, albo uspołecznienie - taki jest dylemat modernizmu,
pragnącego zachować podstawowe ideały oświecenia, lecz wyczulonego na wszelkie
przejawy represji i ograniczenia, jakie stawia jednostce już nie tylko
heglowskie państwo, ale i sama logika dyskursu nowoczesnej organizacji
społeczeństwa: dyskursu demokratyczno-liberalnego, utylitarystycznego, a być
może każda logika, łącznie z czysto formalnym dyskursem uzasadniającym
konieczność zgody na rozstrzyganie kwestii publicznych w drodze dyskusji
zakładającej dobrą wolę osiągnięcia porozumienia. Chociaż z pewnością nie
wszyscy zarażeni są fobią antyracjonalistyczną i nie wszyscy przedstawiają sobie
rozum jak groźny fantazmat, służący do dyscyplinowania i zniewalania jednostek i
całych społeczeństw, to jednak na uniwersalne systemy refleksji nie ma już
dzisiaj miejsca. Filozofia ambitna, mająca mimo wszystko takie właśnie
uniwersalistyczne inklinacje, musi przede wszystkim wykazać, że nie jest
totalistyczna. Czyni to na kilka sposobów, o których była już mowa. Pierwszy z
nich to transformacja dyskursu przedmiotowego w dyskurs formalny, na przykład
dotyczący warunków komunikacji społecznej. Jest to sposób kantowski, polegający
zawsze na odwołaniu się do warunków możliwości jakiejś sfery życia społecznego,
na przykład nauki albo pokojowej polityki międzynarodowej. Współczesny
pragmatyzm, zarówno niemiecki (w osobach Apla i Habermasa), jak i amerykański,
osiągnął maksymalną zdolność respektowania ludzkiego „własnego zdania”.
Niestety, okazuje się, że z metateoretycznego i formalistycznego dyskursu
zadziwiająco łatwo przechodzi się do apodyktycznych tez przedmiotowych, zarówno
w dziedzinie nauki, jak i polityki; jest to może najbardziej zbijające z tropu
doświadczenie myślenia utylitarystycznego i liberalnego. Ten sposób
filozofowania bywa dziś postrzegany, wbrew jego najszczerszym intencjom, jako
forma ideologii albo jako nieudana próba wywikłania się z ideologiczności
każdego myślenia politycznego. Nie uzyskała też trwałego uznania i wpływów w
życiu społecznym, mimo swego sukcesu w latach osiemdziesiątych, idea
ograniczenia wszelkich totalistycznych zakusów poprzez rozwiniętą świadomość
historyczną i hermeneutyczną. Być może istotę słabości tej koncepcji wyraził
Derrida podczas swego słynnego spotkania z Gadamerem, gdy zadał mu pytanie o
znaczenie dobrej woli, na którą musi się powoływać każda hermeneutyka,
dobrej woli poznania prawdy.
Najwięcej zwolenników poza wąskimi kręgami zawodowych
filozofów wydają się zdobywać wszelkie koncepcje spod znaku poszerzania
pojęcia racjonalności - ideały racjonalizmu krytycznego, otwartego, politycznie
odpowiedzialnego. Tacy autorzy jak Popper czy Kołakowski z pewnością przynoszą
naszej „pomieszanej” epoce nieco stabilizacji intelektualnej. Wiadomo jednak, że
z czysto teoretycznego punktu widzenia ostateczny argument tej filozofii jest
natury politycznej i polega na odrzuceniu przemocy i chaosu. Nietzscheańskie
obrazoburcze pytanie „dlaczego by nie?” nigdy nie znalazło tu jednak innej
odpowiedzi, niż ta, która odbija jego agresję: „bo nie!”; tymczasem filozofia
transgresji (to szczególne słowo chce zakpić z pokrewnej mu wyobrażeniowo
„transcendencji”, a znaczy przecież występek i grzech) rozwija się bardzo
dobrze. Ta filozofia, zaczynająca od tego, że rezygnuje z takiej aspiracji, aby
wszystko się zgadzało w obrębie systemu, poszukuje autentyzmu,
szczerości, zaangażowania, odwagi myślenia i działania, przejawiającej się w
upartym sporze, konflikcie racji, stanowczości w zmierzaniu do celu. Uładzony
consensus, drętwa mowa starych wartości, konformizm myślowy, każda słabość
ducha - wszystko, co Nietzsche nazywał nihilizmem, budzi największe obrzydzenie
jego spadkobierców. To jednakże ta filozofia właśnie może mieć najwięcej
względów dla totalistycznej refleksji filozoficznego systemu. Kryterium stanowi
tu bowiem autentyczność i moc ducha - dlatego też każdy niczeanista
podziwia Hegla i nie sądzi, aby ten był z innej rasy.
Refleksyjność i tautologiczność
Czym więc wolno być filozofii? Czym więc wolno być
heurystyce? To pytanie jest już tak dalece uwikłane w refleksyjność, że każda
możliwa odpowiedź, zważająca na niebezpieczeństwa heurezy samowiedzy rozumu i
systemu refleksji, będzie dokonanym w refleksji samoograniczeniem. Byłby
to błąd sytuujący heurystykę w „dialektyce oświecenia”, po stronie tych, których
byt intelektualny polega na stanowieniu przykładu: że poprzez metafizykę nie da
się wyjść ponad metafizykę, poprzez idealizm ponad idealizm, poprzez
racjonalizm ponad racjonalizm, poprzez refleksję ponad system refleksji itd.;
jednocześnie zasłużylibyśmy na wzgardę (wciąż wyklętej wprawdzie) niczeańskiej
filozofii czynu, odwagi i pełni życia. Jeśli chcielibyśmy zrezygnować z
komfortu, jaki zapewnia intelektualne usposobienie polegające na umiarze i
rozwadze połączonej z otwartością i inteligencją, a więc z heurezy, za pomocą
której heurystyka chciałaby najpierw uzyskać prawo obywatelstwa w filozofii,
lecz której niewolnicą nie wolno jej się przecież stać, to nie pozostaje nam nic
innego jak wystąpić z pewnym poglądem i przekonaniem co do
perspektyw myślenia, które myśli samo siebie, a więc pozwolić refleksji posłużyć
do zajęcia określonego stanowiska, zamiast do uchylania się i
dystansowania, wycofywania się na „wyższe piętro” (refleksji) i oddalania od
tego, co rzeczowo problematyczne i pobudzające do myślenia.
Innymi słowy, heurystyka i wszelka filozofia, która znajdzie
się w dwuznacznej pozycji filozofii określanej jako system refleksji, powinna
postawić sobie pytanie o powód, dla którego gotowa byłaby podejmować wprost
zagadnienie refleksyjności. Zachodzi bowiem podejrzenie, iż powodem tym jest
pragnienie odparcia, za pomocą owego pojęcia refleksji, pojęcia, które ma
przecież zostać refleksyjnie wyjaśnione, zagrożenia na jeszcze jednej flance
totalnego pola teoretycznego, które krytyka filozofii refleksji atakuje za
pomocą wynalazku pojęcia refleksji i pojęcia filozofii refleksji, a taż
filozofia refleksji broni tą samą bronią. Żeby odeprzeć z kolei to podejrzenie,
heurystyka w swym stosunku do zagadnienia refleksyjności (heurystyka refleksji)
musi odnosić się z pewną rezerwą do samego pojęcia refleksji. A właściwa
heurystyce rezerwa polega na potraktowaniu danego pojęcia czy dyskursu jako
(zawsze trochę nieudanej) próby zainstalowania pojęcia heurystycznego, opartego
na jakiejś heurystycznej refleksji, której przez moment zdaje się, że odnalazła
i zawarła w jednej formule naczelny sens heurystyczności w ogóle. Uznamy
więc pojęcie refleksji za pojęcie heurystyczne (pojęcie konstytuujące namysł
heurystyczny jako taki), to znaczy każdorazowo odnoszące się do jakiejś postaci
myślenia heurystycznego, a więc na przykład „wydobywające pewien aspekt heurezy
filozoficznej”, „dokonujące pewnego uogólnienia”, „wskazujące na pewne typowe
zjawisko lub prawidłowość myślenia filozoficznego”, „określające cel (resp.
źródło), jakiemu da się formalnie przyporządkować każde myślenie filozoficzne”
itd. Refleksyjność i związane z nią pojęcia oraz wyobrażenia: świadomości jako
dokonującej refleksji na swych aktach, czyli będącej zawsze zarazem
samoświadomością, jako skłonności umysłu do zastanawiania się, przemyśliwania
pojęć i argumentów, jako krytycznego dystansu do własnych przekonań i sposobu
myślenia, jako wysoce abstrakcyjnych ciągów myślowych, rozwijających się z
siebie samych, w oparciu o ujęcia własnej zawartości - wszystko to wiąże się w
jeden szereg heurystycznych pojęć z takimi pojęciami jak teoretyczność,
krytyczność, spekulatywność, a nawet z psychologiczną serią pojęć: przytomność,
bystrość, inteligencja. Byłoby naiwnością i myślowym lenistwem, gdybyśmy chcieli
złożoną grę heurystycznych idei oraz idące za tym złożone powiązania między
występującymi w niej pojęciami i wyobrażeniami zakwalifikować jako „różne
znaczenia, w których mówi się o refleksyjności”, czy też „różne aspekty
problematyki refleksji”. Refleksja poddana analizie zostałaby utożsamiona
prędzej czy później z analizą - to bowiem analiza stałaby się wtedy tą
wyróżniona, naczelną formą postawy refleksyjnej, która chciałaby wystąpić w roli
heurezy wreszcie uniwersalnej, a więc w tej roli, jaką chciałaby pełnić
sama refleksja jako taka!
Poruszając się w myśleniu o refleksji tropem heurystycznej
przestrogi, na przykład przestrzegając samych siebie przed
refleksyjno-totalistycznymi zakusami tkwiącymi w samym podejmowaniu tematu
refleksji albo przed nazbyt analitycznym podejściem do tego zagadnienia,
osiągamy szczególne spojrzenie na refleksję: refleksyjne, ale nie
zawłaszczające ani czysto formalistyczne, zachowujące rezerwę, ale nie
negatywne. Oto wydaje się bowiem, że idea refleksji sprzężona jest nie tylko czy
też nie tyle z wolą zapanowania nad wszelką intelektualną materią,
objęcia jej w całości mocnym uściskiem, co ze swoistą chytrością, pragnieniem
skrócenia sobie powolnej drogi dyskursu trzymającego się blisko bezpośredniego
(nie zapośredniczonego w czynnościach refleksji) doświadczenia, pragnieniem
antycypacji i „przyspieszenia” poznania, co można dobrze pojąć przez analogię do
pragnienia latania w przestworzach: refleksja to pojęcie wyrażające tęsknotę do
intelektualnego lotu dającego rozległy widok na najszersze pola doświadczenia i
pojęciowych ukształtowań. Taka wola intelektualna jest niczym innym, jak
postawą refleksyjności heurystycznej - na tym polega heurystyczność
wyobrażona w sposób psychologiczny. I nie ma nic dziwnego w tym, że określając
sedno refleksyjności używamy samego słowa „refleksja” i mówimy o refleksji
heurystycznej. Refleksja określa się bowiem zawsze jako tautologia i
heurystyka refleksji też musi odkryć heurystyczną postać tej tautologii.
Ta heurystyczna postać z kolei powinna spełniać warunek heurystycznego namysłu,
jakim jest powstrzymanie się od określania badanego pojęcia wyłącznie poprzez
inne pojęcia (które, w domyśle, mają okazać się lepsze, precyzyjniejsze,
bardziej krytyczne). Dlatego tautologia refleksji na gruncie heurystyki
refleksji brzmi: refleksyjność polega na refleksji heurystyczne j.
Znaczy to więcej niż proste powiedzenie, że refleksja jest pojęciem
heurystycznym, bo znaczy zarazem, że forma logiczną refleksji jest tautologia.
Skoro do takiego doszliśmy rezultatu, to powinniśmy się spodziewać, że ostatnim
słowem heurystyki refleksji będzie ta sama tautologia. W heurystyce refleksji
trzeba by przekonać się, że refleksyjność chce zrównać się z
heurystycznością, a nawet wystąpić jako lepsze określenie tego
samego, a więc jako określenie neutrum, pragnące rywalizować z „sąsiednimi”
pojęciami, na które w różny sposób wskazuje, jak krytyczność, teoretyczność,
badawczość, spekulatywność, naukowość i właśnie heurystyczność. Inne niż
heurystyczna formy tautologii refleksyjności (jak fichteańska tautologia
samowiedzy: Ja=Ja i kartezjańska cogito ergo sum) muszą siłą rzeczy
wystąpić wewnątrz dyskursu wypełniającego treścią tautologię
heurystyczna.
Neutrum refleksji
Chociaż w samym pojęciu refleksji nie jest założony żaden jej
wynik jako aktu poznawczego, to jednak heurystyczna istota tego pojęcia
przesądza o generalnej formie systemu refleksji. Forma ta wyznaczona
jest przez rozwiązanie podstawowego napięcia konstytuującego heurezę
refleksyjną, jakim jest opozycja refleksji immanentnej aktowi poznawczemu i
refleksji jako aktu nadbudowanego. W filozofii mającej stanowić system dokonań
refleksji musi nastąpić zniesienie tej opozycji w jakimś „tak musi być”, co
oznacza, że heurystyczny walor niepowątpiewalności refleksji immanentnej musi
zostać przeniesiony na pojęciową treść systemu; refleksja intelektualna ma
niejako przejąć funkcję refleksji immanentnej. Samowystarczalność dla siebie i
przejrzystość dla siebie podmiotu dokonującego samowiednego aktu poznawczego
winna znaleźć swój heurystyczny analogon w samowystarczalności i pełności
systemu. Dezyderat ten wyraża heurystyczne wyobrażenie „powrotu rozumu do
siebie”.
Jeśli drogą filozofii refleksji jest wypełnianie pewnego
wyznaczonego zadania, a zadanie to określone jest formalnie - jako pewne
odtworzenie, odtworzenie waloru refleksji immanentnej w dziedzinie
rozumienia pojęć i ich związków, to w przebiegu dyskursu refleksji muszą być
kolejno ujmowane pojęciowo właściwości refleksji immanentnej i natychmiast
przypisywane (na podstawie uprawomocnienia uzyskiwanego ze statusu
heurystycznego stanowienia opisu struktury niepowątpiewalnej refleksji
immanentnej i zarazem warunków jej niepowątpiewalności) samemu temu dyskursowi.
Ten transcendentalny zabieg heurystyczny jest zresztą na ogół ukryty, jeśli nie
wręcz nieświadomy. Dyskurs refleksji odkrywa natomiast swoją formalną istotę
jako odtworzenia struktury refleksji immanentnej w ten sposób, że staje
się dyskursem formalistycznym, odzwierciedlającym introwertyzm reflexionis in
actu exercito we własnym formalizmie polegającym na wydobywaniu właściwości
formalnych (w tym warunków możliwości) samego siebie i przedstawianiu ich
kolejno jako zasady naczelnej. Jedność aktu poznawczego zawierającego w
sobie refleksję nad własnym przebiegiem narzuca bowiem poszukiwanie jednej
zasady określającej jego istotę. Powstaje więc w toku formalistycznego dyskursu
refleksji seria pojęć pretendujących do równoważenia (a więc i wyparcia, wszakże
z tym usprawiedliwieniem, że w sposób szczególnie trafny i przenikliwy) sensu
(pojęcia) refleksyjności samej. Nawarstwianie się tych pojęć odbija oczywiście
formalną właściwość refleksji, jaką jest jej iteracyjność (refleksja dokonana na
refleksji dokonanej na refleksji...). Występuje tu również analogia do
szczególnego zastosowania heurezy refleksyjnej, jakim jest to, co w
Heurystyce filozoficznej nazwaliśmy dyskursem określania neutrum. Jeśli
jednak ten ostatni można by przedstawić jako kierowany pytaniem „co to
jest?”, stawianym wobec czegoś pusto domniemanego i rozumianego jako jedynie
pusto domniemane, to dyskurs refleksji zmierzający do absolutnego systemu
odzwierciedlającego strukturę niepowątpiewalnego aktu refleksji immanentnej
kieruje się raczej pusto formalnym pytaniem „na czym to polega?”. Inaczej
mówiąc: jeśli neutrum daje się określić jako absolutny (czysty) przedmiot
pytania „co to jest?”, to refleksja polega na czystym zapytywaniu „na czym to
polega?”. Absolutny przedmiot refleksyjnego pytania „na czym to polega?” jest
neutrum refleksji, wokół którego konstytuuje się seria określeń: „- na
bezinteresowności poznawania - teoretyczności”, „- na samowiedzy”, ,,na
wszechwiedzy”, „- na metodyczności”, „- na krytyczności”, „- na dogłębności i
odpowiedzialności myślenia”, „- na spekulatywności”, „- na czystym formalizmie”,
„- na systemowości", „- na świadomie uzyskiwanej bezpośredniości i naoczności
poznania”. W serii tej swoje miejsce ma też oczywiście odpowiedź... „- na
refleksyjności”, i z punktu widzenia innych idei heurystycznych nie jest to
wcale lepsza od nich pretendentka do stanowienia „zasady wszelkich zasad”;
zawiera ona jednakże szczególne roszczenie do uprzywilejowanej pozycji i z mocy
samego tego roszczenia (nie ma bowiem nic, co mogłoby się mu przeciwstawić)
pozycję tę
przyjmuje, roztaczając niejako swą władzę, obejmując
panowanie nad światem pojęć.
Wszystkie refleksyjne totalizacje, które proponuje kolejno
dyskurs refleksji mają charakter wybitnie heurystyczny - stanowią teleologiczne
idee heurystyczne naczelnego waloru dyskursu filozoficznego. Pierwszą z tych
idei jest wyznaczenie całości tego, co czysto intelektualne - idea myślenia.
Następnie idealność myślenia ujęta zostaje jako teoretyczność.
Teoretyczność znaczy tyle, co poznawczość jako odniesiona do prawdy, którą z
kolei rozumie się tu jako autonomiczną wartość, autonomiczną w
szczególności w stosunku do wszelkich celów i potrzeb praktycznych i
politycznych. Następna jest totalność logiczna, w której dziedzina teorii
przedstawiona zostaje jako system tez logicznie powiązanych. Jej konsekwencją
jest określenie totalności wiedzy jako uniwersum dowiedzionych wyników
poznania. Łącznie te dwie idee składają się na heurystyczny ideał nauki (episteme).
Logiczność jako zasada porządkowa okazuje się jednak niewystarczająca i zostaje
uzupełniona formalną ideą heurystyczną zasady zmiany jednego wyrażenia
(niewystarczającego, jednostronnego, zużytego itd.) przez inne - ideą
dialektyczności. W świetle tej idei totum nauki przedstawione zostaje
jako totum dialektyki. Swoistym kompromisem pomiędzy ideą logiczności
(zawierającej moment konsekucji) oraz dialektyczności (będącej formalną ideą
przechodzenia od jednego określenia do drugiego) jest idea metodyczności.
Jest ona szczególnie uważna przez to, że stawiając przed refleksją zadanie
sformułowania uniwersalnej metody prowadzi do odkrycia nierozerwalnych związków
pomiędzy metodycznością, dialektycznością i uniwersalnością.
W doświadczeniu totalności dialektycznej konstytuuje się idea
teoretyczności jako spekulatywności a wiedzy jako systemu.
Filozofia refleksji dochodzi tu do całkowitego zrównania „rzeczy samej” jako
ostatecznego przedmiotu myślenia (będącego jakby jądrem całego systemu
refleksji, przedmiotem poznania, nad którym nadbudowane są wszystkie dokonania
myśli refleksyjnej) z samym jej pojęciowym totum. „Zakrzywienie
przestrzeni pojęciowej”, jak można określić dokonaną przez transcendentalizm
interioryzację każdego możliwego sensu w obręb transcendentalnego systemu
kategorialnego lub w obręb noezy, a także w obręb wypełnionego całą
szczegółowością rozwoju Pojęcia systemu Hegla, przestaje być czystym
formalizmem lub trickiem, zapewniającym absolutne uprawomocnienie - wciąż
narażonym na rozsadzające działanie pojawiającej się w horyzoncie poznania
rzeczy samej (od „tego, co dane”, poprzez „bycie bytu”, aż po „absolutne
Inne”) - a staje się całością prawdy. Heglowska teoria idei i Pojęcia
zupełnie neutralizuje bolesność, newralgiczność problemu przeciwieństwa
obiektywności i subiektywności. Nauki Hegla nie zostały jednak szerzej w
filozofii przyswojone, przez co znajdujemy się wciąż na naiwnym etapie
przezwyciężania naiwności opozycji obiektywnego i subiektywnego, co przecież
zapewnili już chociażby Spinoza i Leibniz. Większości „filozofów refleksji”
wystarcza zaklinanie w słowa ulotnych chwil, w których rozumie się szczególność
myślenia transcendenta
|