Jan Hartman
Problematyka istnienia – rekapitulacja
[Opublikowane w: Kwartalnik Filozoficzny t. XXV
(1997), z. 1, ss. 195-208.]
1. Byt i Prawda (początek filozofii)
Pojęcie bytu powstało jednocześnie z wyznaczeniem zadania
myślenia. Zadanie myślenia postawiono u zarania filozofii Zachodu jako zadanie
poznania Prawdy, to znaczy dowiedzenia się tego, co ostatecznie ważne.
Przedmiot tej poszukiwanej i tylko abstrakcyjnie wyznaczonej (nazwanej) wiedzy
określono również abstrakcyjnie – właśnie jako byt. Zanim to nastąpiło, u
Parmenidesa i Heraklita, ogólny przedmiot pożądanej wiedzy określono jako
przyrodę (phisis). Dlatego, szczęśliwie, pragnienie poznania
największej i utajonej wiedzy („tajemnicy bytu”) mogło już na początku istnienia
nauki przybrać formę wyznaczoną przez ideę obiektywnego, sprawdzalnego i
empirycznego poznania, stając się pragnieniem poznania jak jest naprawdę.
Oznaczało to: poznać, jaki naprawdę jest świat lub (gdy pojęcie bytu zostało już
wprowadzone) jaki naprawdę jest byt.
Świat (przyroda – phisis) i byt stały się więc
pojęciami przedmiotu poznania, korelatywnymi w stosunku do pojęcia wiedzy o tym,
co najważniejsze (sophia) i wiedzy o świecie (episteme).
Formalne znaczenie pojęcia bytu jako przedmiotu poznania w ogóle zostało
wyłożone przez Parmenidesa jako jedność bytu i myślenia.
Pierwotne i ogólne pytanie wyznaczające program nauki
czy też wyrażające ideę poznania: „jak jest naprawdę?” miało sens istotnościowy;
chodziło w nim przecież o wiedzę o tym, co najważniejsze. Sens istotnościowy
został określony jako istota bardzo późno – dopiero począwszy od
Sokratesa. Wcześniej oznaczał on sens genetyczny: „jak jest naprawdę?” należało
rozumieć w znaczeniu „skąd naprawdę wziął się świat?”. W odniesieniu do
phisis było to pytanie kosmogoniczne – mające jednocześnie sens religijny i
empiryczny. Powstanie pojęcia bytu jako ogółu tego, co może być przedmiotem
poznania, zmieniło sens pytania genetycznego, które stało się pytaniem:
„dlaczego naprawdę byt jest i jest takim, jakim jest?”. Zmiana ta nastąpiła
dlatego, że w myśl pojęcia bytu jako wszystkości tego, co może być przedmiotem
myślenia, zapytywanie o przyczynę zewnętrzną bytu pozbawione jest sensu – tym,
co poza bytem, jest niebyt, którego nie ma. Inaczej mówiąc, natura heurystyczna
pojęcia bytu jako z założenia odnoszącego się do wszystkości wykluczyła szukanie
racji bytu poza bytem. Skoro więc racja bytu musiała być w nim samym, to została
ona określona jako to, co dla bytu konstytutywne, stanowiące o tym, że jest, i
to jest tym, czym jest. W ten sposób zapytywanie genetyczne zrównało się z
zapytywaniem o istotę. Stało się to u Platona. Od czasu Platona racja i sens
bytu stały się jednym. Zawiera się to w pojęciu idei.
Arystoteles oddzielił wprawdzie częściowo istotę od
przyczyny, ale za cenę zasadniczej innowacji w samym pojęciu bytu, mianowicie
za cenę jego kwantyfikacji, czyli przyjęcia koncepcji bytu jako każdego tego,
które samo jest bytem, a więc jako substancji. Tożsamość i jedność bytu –
jako sens jego odrębności od innych bytów, czyli sens bycia bytem innym niż
pozostałe, lecz również bytem – stała się przez to najważniejszym wyznacznikiem
bytowości, przesłaniając pierwotną treść pytania nauki: „dlaczego naprawdę byt
jest i jest takim, jakim jest?”; „jaka jest prawda o bycie, przez którą on jest
i jest taki, jaki jest – i jakim przez tę prawdę jest?”.
U podstaw filozofii stanęło więc najbardziej metafizyczne z
pojęć potocznych – pojęcie naprawdę, którego głęboki źródłowy sens został
okrojony do pojęcia tego, co rzeczywiste, pojęcia realności; ograniczenie to
zaczęło się dokonywać począwszy od Arystotelesa, który określił byt jako
substancję, a jego „jest” nadał sens kategorialny – „jest substancją”, „jest
takie”, „jest tu a tu” itd. Tymczasem źródłowe pytanie metafizyczne jest w
istocie pytaniem o samo „jest” bytu, odnosząc się do tego, że on jest i jest
jakiś, i trzeba poznać tajemnicę tego, przez co i jaki on jest, jak i
pytaniem o Prawdę – wyrazem pragnienia uzyskania wiedzy o bycie czy
raczej wiedzy bytu. Prawda wiedzy i prawda bytu to w myśl pierwotnego
programu filozofii jedno i to samo. Na prawdzie bytu polega jego
istnienie – w „jest” bytu, w jego naprawdę ma podstawę prawda wiedzy.
2. Przemożny wpływ pojęcia absolutu na metafizykę
Heurystyczny sens ustanowienia pojęcia bytu, czyli powołanie
go dla objęcia wszystkości tego, co może być przedmiotem wiedzy prawdziwej,
wyznaczył logikę najprostszego dyskursu wyjaśniającego byt, który przeciwstawia
go niebytowi (którego nie ma) i w konsekwencji prowadzi do monistycznej
metafizyki wszechobejmującego absolutu. Heurystyczna natura pojęcia bytu każe mu
występować przede wszystkim w postaci radykalnego pojęcia bytu – pojęcia
tego, co jest wszystkim (i poza czym nie ma nic), a zarazem pojęcia tego, co
jest bytem, bytem po prostu i tylko bytem, czyli bytem czystym jako takim
(absolutem). Wydaje się, że wszelka metafizyka musi albo przyjmować to radykalne
pojęcie bytu za jedyne, albo przynajmniej przyjąć istnienie absolutu i na tle
radykalnego pojęcia bytu proponować pojęcia bytu względnego – czegoś, co
wprawdzie jest bytem naprawdę, ale nie jest bytem-i-tylko-bytem, bytem
samym.
Radykalne pojęcie bytu, które pojawiło się wraz z filozofią,
wyznaczyło tory myśli metafizycznej na zawsze, koncentrując ją wokół absolutu, a
w szczególności stanowiąc o trzech dyskursach o bycie prawdziwym (absolutnym
bądź „będącym również bytem”, czyli substancją przygodną), które w różnych
wariantach, łącznie lub rozdzielnie, tworzą podstawę różnych systemów. Są to:
A. Dyskurs instaurujący pojęcie bytu absolutnego, bytu jako
bytu, bytu czystego. Jego odmiany to wywód własności absolutu, dowody istnienia
Boga, teodycea, monistyczny argument panteizmu.
B. Dyskurs instaurujący pojęcie substancji jako rzeczy
samoistnej, jako podmiotu samorzutnego działania, jako podmiotu percepcji – od
substancji Arystotelesa, poprzez res cogitans i res extensa,
monadę, po Ja absolutne Fichtego.
C. Dyskurs dialektyczny, głównie Heglowski, w którym
zapośredniczone i niepełne postacie bytu wskazują na byt absolutny całości, w
różnych aspektach będącej zarazem Pojęciem, Ideą absolutną, Prawdą, Duchem
absolutnym i Systemem.
Dyskurs ustanawiający pojęcie bytu przygodnego modyfikuje
samo pojęcie absolutu, który przyjmuje teraz postać już nie jedynobytu, będącego
bytem po prostu i tylko bytem, ale staje się hipostazą bytu jako bytu, bytem
wśród bytów, wszelako radykalnie oddzielonym od innych jako to jedyne, które
jest bytem naprawdę; absolut staje się więc bytem transcendentnym. Jako taki
jawi się on jako byt nie-przygodny, a więc byt konieczny, którego „Jest” i „to,
czym jest” jest tym samym, byt będący więc z mocy siebie samego, z mocy tego,
czym jest, z mocy swej istoty, która nie różni się od jego bycia, byt będący
causa sui.
Logika dyskursu metafizycznego zależnego od radykalnego
pojęcia bytu, ustanowionego jako transcendentny absolut, przeciwstawia mu byt
przygodny jako byt metafizycznie ułomny, a więc nie do końca będący. Tym samym,
jeśli byt przygodny miałby posiadać godność bytu, a więc być bytem samym w
sobie, samoistnym (choć już nie bytem per se jako causa sui, lecz
wciąż właśnie bytem in se), to jedynie ze względu na nadanie mu tej
godności, czyli metafizycznej powagi, bytowej ważności przez absolut. „Jest”,
które przysługuje właściwie i eminentnie jedynie absolutowi, otrzymuje moc
dzielenia się, udzielania się, a więc realnego tworzenia. W najbardziej
źródłowym dyskursie metafizycznym istnieć to tyle, co „być przez absolut”,
„być dzięki absolutowi”, być z ustanowienia absolutu. Istnieć znaczy więc być
przedmiotem woli absolutu. W tradycji nazywa się to transcendentalnym dobrem.
3. Realność i negacja
Radykalne pojęcie bytu wyznacza wszakże dyskurs metafizyczny
zawsze jako kierowany pytaniami adekwatnymi do tegoż pojęcia bytu: „jaki
naprawdę jest byt?”, „jaka jest prawda bytu?”, „przez co jest byt sobą – bytem,
i jakim jest on przez swą prawdę?”. Osłabienie pojęcia bytu poprzez jego
kwantyfikację, a więc określenie bytu jako substancji, modyfikuje pierwotne
pytania metafizyczne w ten sposób, że chociaż nadal metafizyczne zapytywanie
pozostaje istotnościowe, to jednak wysuwa na pierwszy plan kwestię tożsamości i
różnicy (bytu w stosunku do innych bytów), a więc konstytutywnej racji jedności
i odrębności substancji. Arystotelesowska metafizyka stawia zatem następujące
pytania: „co jest bytem samo, czyli nie ze względu na coś innego?”, „co stanowi
byt jako byt?”, „dzięki czemu byt – dzięki czemu w ogóle jest i dzięki
czemu jest tym, czym jest?”. Odpowiedź odwołuje się do prawdy bytu jako prawdy o
jego transcendentalnej strukturze, która jest jego prawdziwą strukturą
dlatego, że dana jest jako różnica pomiędzy bytem przygodnym a bytem jako
bytem w sensie absolutnym, czyli absolutem. Dlatego też, począwszy od św.
Tomasza, jednym z podstawowych pojęć metafizyki, obok radykalnego pojęcia bytu
(podwójnie opracowanego – jako pojęcie bytu przygodnego, czyli substancji, i
jako pojęcie absolutu), staje się pojęcie różnicy realnej. Różnica
realna między istotą i istnieniem oznacza nie różnicę empiryczną, ale różnicę
myślną, wynikającą stąd, że to, co w ten sposób odróżnione, w bycie
absolutnym jest absolutną i pozytywną (poznawalną) jednością. O
przygodności więc i niebyciu bytem i tylko bytem (bytem absolutnym) stanowi to
samo, co jest zarazem racją wielości: różnica realna. W ten sposób
pojęcie realności oznacza zarazem naprawdę bytu i jego
nie-bycie-bytem-naprawdę, niebycie bytem absolutnym. Realność to tyle, co
istnienie bytu przygodnego (stworzonego) – jego bycie mimo wszystko bytem,
wprawdzie nie absolutnym, ale bytem przez realny (polegający na
stworzeniu) związek z bytem czystym. Ułomność bytu substancji przygodnej, która
wcześniej tłumaczona była jedynie jako potencjalność, nabrała dzięki Tomaszowi
nowego znaczenia jako ułomność samego istnienia tego, w czym zachodzi różnica
realna tam, gdzie w bycie absolutnym jest czysta jedność. Niemniej realność
zachowała sens Arystotelesowski jako aktualność – przeciwstawiająca się
możności. Ta dwuznaczność pojęcia realności (i jego rozwinięcia: realnego
istnienia), to znaczy jako pojęcia przeciwstawnego absolutności, z jednej, i
potencjalności (resp. istnieniu czysto myślnemu), z drugiej strony,
ustanawia szczególny związek realności z niebytem. Związek ten został dokładnie
wyjaśniony przez Hegla. W stosunku do radykalnego pojęcia bytu (bytu
bezpośredniego w terminologii Hegla) niebyt jest po prostu czystym Nic, którego
nie ma, to znaczy, które we wszystkim, czym jest, a ściślej: w całym swym „jest”
jest tym, czym jest byt (bo samo nie jest niczym innym – nie będąc niczym); Byt
i Nic są tym samym. W formule tej zawiera się jednakże coś więcej niż
stwierdzenie, że niebyt jest niczym, odsyłając całkowicie do bytu. Mówi ona
zarazem, że negatywność jest realna. Każde względne pojęcie bytu (w
terminologii Hegla: zapośredniczone) jest jednocześnie pojęciem niebytu i ta
różnica, stanowiąca negatywność, określona jest właśnie jako realna. Na przykład
dwie substancje są względem siebie względnymi niebytami, co zarazem oznacza, że
są realnie tym, czym są, ze względu na to, że się różnią. Realność różnicy
wyraża się w elementarnym przypadku dwóch substancji w ten dobitny sposób, że
dwie rzeczy nie tylko się między sobą różnią, ale są różne. Realność jako
bycie tym, czym się jest, a więc jako tożsamość, została związana z
nie-byciem-czymś-innym, które jest tak samo pozytywne (realne) jak sam akt
realnego istnienia. I na odwrót: pozytywna realność, w szczególności jako
empiryczna pozytywność (faktyczność), jest tak samo negatywna jak
bycie-innym-niż-coś-innego. Tego odkrycia Hegla klasyczni metafizycy nigdy nie
chcieli uznać. Nie mogli bowiem zaakceptować negatywności w absolucie. Tymczasem
w odniesieniu do absolutu jedność Bytu i Niczego, jak starałem się wyjaśnić, nie
jest jednością realną, a właśnie przeciwnie – jest jednością żadną, bo polega
ona na tym, że Nic całkowicie i bez reszty jest w Bycie, będąc w nim jako Nic
unicestwione. Można więc mówić o głębokim nieporozumieniu wokół metafizyki
Hegla.
4. „Strukturalistyczna” heureza metafizyki realistycznej
Najprostsza metafizyka nie musi podejmować problemu
istnienia, gdyż traktuje byt jako to jedno i wszystko zarazem, które istnieje z
siebie, a więc jako czysty byt. Panteistyczny monizm sprowadza istnienie do
istnienia samego absolutu, które jest samooczywiste. Monizm nie tłumaczy jednak
skończoności i niekonieczności, które oznaczają bycie czymś innym niż absolut,
niebycie absolutem samym – ale jednak bycie.
Natomiast metafizyka pluralistyczna, wprowadzająca obok
radykalnego pojęcia bytu (absolutu) także i słabsze pojęcie bytu – substancję –
powiada: byt to każde istniejące, każde to, które jest bytem. Są więc byty, a
nie tylko Byt – jeden i absolutny. Byty są, to znaczy, że są same bytami, a więc
samoistne, ale są takie przez absolut i z mocy absolutu. Nie ma w tej metafizyce
nic ważniejszego od dokonania teologizacji istnienia. A więc raz jeszcze: byty
są prawdziwe, są naprawdę bytami – a to „naprawdę”, które strukturalnie oznacza
samodzielne bycie bytem, samoistność, w planie teologicznym oznacza, że absolut
naprawdę go stworzył; oznacza więc realność. Odmawianie rzeczom w
świecie samoistności znaczyłoby, że nie oddaje się sprawiedliwości
metafizycznej powadze woli absolutu, pełni mocy jego „chcę, aby było”. Być
naprawdę, być realnie to tyle, co uzyskiwać swój status metafizyczny od samego
absolutu – jego „chcę”, „wyobrażam sobie” dla nas znaczy „jest naprawdę, jest
realnie, istnieje”.
W konsekwencji ugruntowana zostaje ważna heurystyczna
struktura w obrębie myślenia metafizycznego. Staje się ono mianowicie grą we
wzajemne odnoszenie do siebie uzupełniających się i odwzorowujących „porządków”.
Wyjściowa struktura dwóch porządków: naturalnego i boskiego,
naturalno-poznawczego i teologicznego rozrasta się w liczne naturalne i
ponadnaturalne, empiryczne i czysto pojęciowe hierarchie; na wszystkich planach
metafizyka buduje piramidy ontyczne – od materii po absolut, od formy
przypadłościowej po czysty akt, od materii pierwszej jako czystej możliwości
stania się po najpełniejszy akt substancji – jej perfekcję, akt pierwszy.
Wyjaśnianie metafizyczne staje się wyjaśnianiem miejsca danej kategorii bytu w
porządku natury i w dziejach zbawienia – realistyczne i prawdziwe są te
pojęcia, które postulują coś, co wypełnia lukę w obrazie porządku bytu (jak na
przykład anioły); realistyczne i prawdziwe stają się te teorie, które pozwalają
czysto abstrakcyjną strukturę (jak stosunek aktu i możności) przez analogię
odnieść i tym samym realnie odnaleźć w różnych dziedzinach doświadczenia i w
różnych porządkach, a zarazem odnaleźć w bycie absolutnym jako aspekt jego
jedności. Analogia przyporządkowująca stosunki bytowe strukturze bytu jako bytu,
który z kolei jest „tym, czym musi być byt, skoro jest bytem, nie będąc jednak
bytem absolutnym, lecz stworzonym” – oto najogólniejsza forma heurezy klasycznej
metafizyki. Nazywa się ona – i słusznie – realizmem.
5. Dyskursy egzystencjalne
Staje się tym samym jasne, że i istnienie będzie musiało być
pojmowane analogicznie, w ramach różnych porządków bytowych i na różnych
poziomach strukturalnych, w dodatku zawsze w odniesieniu do swego
strukturalnego i pojęciowego przeciwieństwa. Dlatego też dyskursy instaurujące
pojęcie istnienia wyznaczone są przez jakieś opozycje pojęciowe i przez
metafizyczny kontekst, porządek bytowy, w którym o istnieniu się mówi. Dyskursy
te można rozdzielić na trzy obszary, z uwzględnieniem modyfikacji, jakie
wprowadza zastąpienie metafizyki realistycznej idealistyczną.
A. Ze względu na odróżnienie bytu czystego i stworzenia
(wszechrzeczy) istnienie bytu czystego jako jego bycie-tym-czym-jest
przeciwstawia się strukturalnie istnieniu bytu przygodnego jako partycypacji w
bycie absolutu. Pojęciowe przeciwieństwo istnienia czystego to czysty niebyt, a
przeciwieństwo istnienia stworzonego to możność stania się – realna – czyli
potencjalność tkwiąca w istniejącym już bycie, lub idealna, jako czysta
możliwość, niesprzeczność.
Czymś par excellence istniejącym, w myśl metafizyki
realistycznej, jest też różnica realna, przy czym istnienie to należy rozumieć
jako istnienie z mocy aktu tego bytu, w którym różnica realna pomiędzy jego
strukturalnymi momentami konstytutywnymi każdorazowo zachodzi. Natomiast na
gruncie metafizyki idealistycznej, której wzór dał Hegel, różnica realna nie
jest „czymś istniejącym”, lecz jest negatywnością, której efektywne zachodzenie
określone jest jako zapośredniczenie. Istnienie jest pojęciem odnoszącym się
wyłącznie do pozytywnego bytu – dotyczy to zarówno realistycznej, jak i
idealistycznej metafizyki; negacja bytu pojmowana jest przez tę pierwszą jako
możność (lub oczywiście sprzeczność), a przez tę drugą jako zapośredniczenie.
B. W planie wyznaczonym przez ideę bytu jako samoistnego
czegoś, co jest dzięki aktowi istnienia, istnienie pojęciowo przeciwstawia
się faktycznemu nieistnieniu (nie ma szklanej góry), choć faktyczne nieistnienie
jest równie niekonieczne jak przygodne istnienie. W obrębie istniejącej
substancji istnienie zaś przeciwstawia się każdemu jej „jak”, a więc owemu
„czemu”, które istnieje, będąc zarazem i tym samym całkowicie zależne od tej
esencji, jako jej właśnie i tylko jej, „proporcjonalne do niej” istnienie.
Istnienie jest tu więc w pojęciowej opozycji do bycia jakimś; bycie – bycie
jakimś. Istnienie jako radykalnie nietreściowe, określone jako akt w stosunku do
treści bytowej ma sens czystej pozytywności, którą wyrażają także terminy
„faktyczność” i „przygodność”. Istotą pozytywności jest czysty bez-sens, brak
racji, zwany potocznie przypadkowością. W przypadku metafizyki realistycznej
przeciwwagą dla bezsensu pozytywności, tym, co czyni pozytywność właśnie
przygodnością, jest sama inteligibilna treść bytowa oraz stosunek danego
bytu do absolutu – jego bycie stworzonym. Niemniej jednak, istnienie realne
pozostaje w pewnej mierze nieinteligibilne jako „niekonieczność bycia”, a więc
mimo wszystko wiąże się z negatywnością. Metafizyka idealistyczna nie akceptuje
koncepcji istnienia jako czystej pozytywności w sensie aktu istnienia, a więc w
sensie, jak można by to ująć, „pozytywnej pozytywności”. Istnienie jest dla niej
prostym wykładnikiem inteligibilności, a negatywność nie dotyczy jedynie bytu
bezpośredniego, o którym zresztą nie da się wygłosić sądu, nawet stwierdzić jego
istnienia. Z punktu widzenia idealizmu realizm polega na złudzeniu „pozytywnej
pozytywności”.
C. W pojęciowym kontekście wyznaczonym przez metafizyczne
przesądzenie inteligibilności świata istnienie przeciwstawia się pozorowi (jako
korelatowi błędu poznawczego), bytowości pochodnej i wtórnej wobec logicznie
pierwszej struktury bytu substancjalnego (w szczególności byciu relacją, cechą
lub agregatem oraz tzw. momentom bytowym), następnie temu, co inteligibilnie
dopuszczalne (jako czysto możliwe lub idealne – mogące zostać skonkretyzowane,
zrealizowane), wreszcie temu, co nie znajduje miejsca w planie stworzenia (resp.
w dziejach zbawienia). W ostatnim znaczeniu istnienie przysługuje wszystkiemu,
co uzupełnia porządek wszechrzeczy i tym samym uzupełnia też system
metafizyczny (jak owe sławne anioły), nie istnieje zaś to, co zbędne, co świat
by przepełniało (jak inne światy istot rozumnych). Tymi opozycjami rządzą dwa
warunki heurystyczne klasycznej metafizyki: pierwszy powiada, że inteligibilność
polega nie tylko na niesprzeczności, ale i na racjonalnej zupełności bytu, a
więc na obowiązywaniu zasady wyłączonego środka; istniejące wobec tego jest to,
co spełnia warunek dookreślenia i pełności esencjalnej. Drugi warunek stanowi,
że godność inteligibilna bytu, jego niebycie metafizycznym absurdem, zasadza się
na tym, że cały porządek esencjalny nie jest czymś tylko pomyślanym (na przykład
przez Boga), a więc niejako przygodnym naświetleniem poznawczym (resp.
stwórczo-poznawczym) jednej z czystych możliwości, ale jest urzeczywistniony – w
tym sensie, że jest konstytutywny dla bytów samoistnych. Zachodzi zresztą
ścisłe podobieństwo pomiędzy klasycznym pojęciem porządku esencjalnego a
idealistycznym pojęciem totalności Bytu-Pojęcia. Oba postulują inteligibilną
pełnię, w której każdy czynnik ma jednakże swą niepowtarzalną i niezastępowalną
niczym własną rolę konstytutywną. Porządek esencjalny wyznaczony jest bowiem
przez transcendentalną strukturę bytu, która proporcjonalnie (analogicznie)
realizuje się w każdym bycie; inaczej mówiąc, Bóg potrzebuje stworzenia dla
spełnienia swej woli udzielenia na zewnątrz swego Dobra i każde stworzenie jest
przeto potrzebne (dobre transcendentalnie). Natomiast Heglowska totalność bytu
uwarunkowana jest przez totalność Pojęcia, konstytuowaną w każdym bez wyjątku
zapośredniczeniu i przez każdą postać szczegółowości, to znaczy pozytywnego,
obiektywnego bytu.
6. Znaczenie „istnienia”
W streszczonych tu kontekstach teoretycznych mówienia o
istnieniu pojęcie istnienia występuje w co najmniej czterech podstawowych
znaczeniach:
A. Istnienie jako samoistność, bycie bytem naprawdę, w
przeciwieństwie do pozoru, pochodności lub od bycia jedynie czynnikiem bytu.
Pojęcie samoistności zakłada wprawdzie pojęcie istnienia (samoistne jest to, co
samo, a nie przez coś innego istnieje), ale akcentuje wsobność bytu, jego
„bycie w sobie” i „bycie czymś samym w sobie”, o ile istnieje. Ta kwalifikacja
metafizyczna wskazuje na różnicę pomiędzy bytem absolutnym, który jest „w sobie
i przez siebie”, a bytem przygodnym, który jest czymś w sobie z ustanowienia
absolutu. Istnienie w znaczeniu związanym z substancjalnością to „ważność
bytowa”, „metafizyczny ciężar gatunkowy”, który bywa interpretowany jako
obiektywność czy transcendencja, lecz który naprawdę polega na stanowieniu
siebie przez to, czym się jest – przez swą istotę. Dlatego można powiedzieć, że
samoistność oznacza, iż byt jest nośnikiem prawdy ontycznej, będąc prawdziwym i
należytym przedmiotem wiedzy.
B. Istnienie jako zajście, dokonanie, realizacja, spełnienie,
stanie się, a więc akt przeciwstawiający się absolutnie całej treści
bytowej, której jest istnieniem. W rozumieniu metafizyki realistycznej jest to
„pozytywna pozytywność”, natomiast w systemie metafizyki idealistycznej ma sens
głęboko negatywny jako negacja subiektywności – obiektywność i szczegółowość.
Pojęcie istnienia jako aktu, utworzone przez radykalne oddzielenie istnienia od
wszelkich kwalifikacji (co wyraża się w powiedzeniu, że istnienie nie jest żadną
cechą), buduje fundamentalną dla heurezy metafizycznej opozycję porządku
esencjalnego i egzystencjalnego. Z założenia opozycja ta nie daje się
respektować w sposób absolutny (gdyż o istnieniu przecież także się mówi),
przez co dyskurs metafizyczny nabiera charakterystycznej dynamiki i
heurystycznego charakteru „uwyraźniania bytu” bądź charakteru dialektycznego.
C. Istnienie jako partycypacja w bycie absolutu, jako bycie
przedmiotem jego konkretnie skierowanego stwórczego chcenia. Z punktu widzenia
metafizyki idealistycznej istnienie w tym znaczeniu to bezpośredniość. To
pojęcie istnienia najmniej poddaje się dyskursowi; apeluje ono bowiem do samego
absolutu, którego „jest” jest proste jako „jest” samego „Bytu”. Można
powiedzieć, że partycypacyjne pojęcie istnienia równoważy się z pojęciem
bytowości.
D. Istnienie jako istnienie realne, które przeciwstawia się
zarazem możności i bytowi absolutnemu. Istnienie w tym sensie polega na różnicy
realnej (w stosunku do tego, co istnieje – treści bytowej) i w
konsekwencji na realnej negacji. Realna różnica ostatecznie jest zawsze różnicą
w stosunku do bytu absolutnego i wyznaczoną przez to, co w nim stanowi jedność,
a w bycie realnym właśnie wielość, zróżnicowanie i negację. Istnienie realne to
istnienie przygodne lub (w języku metafizyki idealistycznej) istnienie
zapośredniczone.
7. Teologiczność wszelkiej możliwej metafizyki
Krytyka klasycznego dyskursu wyznaczającego rozumienie
istnienia w metafizyce realistycznej zasadzała się na argumencie, że istnienie
jako ,,proporcjonalne do istoty” jest tu całkowicie wyznaczone przez porządek
esencjalny, rozumiany jako istotnościwo-przygodnościowy, a jednocześnie
pojmowane jest całkowicie pozytywnie jako niekonieczne, w myśl zasady a posse
ad esse non valet illatio. Inaczej mówiąc, akt istnienia, proporcjonalny do
istoty, jest całkowicie wyznaczony w swym „sensie” (jako istnienie tego, a nie
czegoś innego) przez to, czego jest aktem. Istnienie jest tu jakby cieniem
istoty, będąc zarazem z założenia radykalnie nieesencjalne. Ponadto to, co może
być objęte aktem istnienia, a więc istnieć, wyznaczone jest przez stosunki
esencjalne, które dopuszczają bądź nie dopuszczają, aby coś było samoistnym
bytem. W związku z tym kwestia istnienia zostaje każdorazowo uzależniona od
scholastycznych rozstrzygnięć w porządku esencjalnym, rozstrzygnięć zawsze
ułomnych, nie do końca przekonujących. Zawsze będą nasuwać się pytania w
rodzaju „czy to suknia naprawdę istnieje, czy to tylko nitki istnieją, a może
atomy?”. Są to w świetle metafizyki pytania o to, co posiada swą istotę, a co
jest pochodne, na przykład jako agregat lub przedmiot wytworzony według jakiegoś
planu.
Jak więc wyzwolić istnienie od uwikłania w porządek
esencjalny, w tym niedobrym sensie tego uwikłania, że najpierw musimy
rozstrzygać, „czym jest to coś, co istnieje” i „co w ogóle może istnieć”, by
następnie wydawać sądy egzystencjalne: „to istnieje”, ale „tamtego tak naprawdę
nie ma”? Na pytanie to chciałbym wstępnie odpowiedzieć, odwołując się do pojęć
prawdy, wartości i stawania się, które należałoby, w moim przekonaniu, w inny
sposób powiązać z pojęciem istnienia, niż ma to miejsce w klasycznej
metafizyce.
Klasycznie pojęte istnienie, istnienie jako akt, jest właśnie
pojęciem stawania się, dokonywania się – istnieje ta treść esencjalna, która
zaistniała, metafizycznie „doszła do głosu”. To było zawsze wyraźnie rozumiane.
Wydaje się też, że nie stanowi zasadniczej przeszkody ta elementarna okoliczność
teoretyczna, że nie jest możliwe poznawcze trzymanie się wyłącznie porządku
egzystencjalnego, że nie mówi się o istnieniu samym, ale zawsze
zachowuje się odniesienie do tego, co istnieje, do treści bytowej. Rozumiemy
wszakże, że takie są wymogi poznania w ogóle, iż musi być ono kategorialne i
esencjalne; powiedzenie, że istnienie radykalnie różni się od istoty, lecz nie
może być rozpatrywane w całkowitej abstrakcji od istoty, jest powiedzeniem
jasnym i zrozumiałym. Przyjmując to, zwróćmy się ku pojęciu istnienia jako
prawdy i wartości.
Istnienie więc to ważność bytowa czegoś, a to znaczy zarazem
ważność czegoś jako przedmiotu poznania, ważność tego, co nadaje się na to, aby
być poznawane i czego poznanie jest prawdą. Istnienie więc to źródło możliwej
prawdy. Istnienie to istnienie-na-prawdę. Prawda natomiast, w tym źródłowym,
metafizycznym znaczeniu, to cenność myślenia, to odpowiednik ważności
metafizycznej (owego istnieć naprawdę) po stronie poznania. Prawda więc,
w najbardziej źródłowym sensie, to byt jako wartość, to owo naprawdę,
tkwiące w bycie jako istniejącym. Istnienie w tej perspektywie jawi się jako to,
co wnosi wartość i odstaje od czystej możliwości lub fantazji jako prawda.
Istnienie jako prawda i wartość jest wszelako istnieniem w
sensie czegoś danego w pojęciu, mianowicie w pojęciu istnienia. Trzeba jednak
pamiętać o
|