Światosław Florian Nowicki
Horoskop Jana Hartmana
Nie będziemy tu wdawać się w życiowy banał, w mamusię,
tatusia, w doświadczenia z niewiastami itd., ale od razu przystąpimy do sprawy
najistotniejszej, do prawdziwej tożsamości duchowej, ogólnego celu życia i
najbardziej znaczących pod tym względem punktów odniesienia. Ponieważ zaś jeden
z tych punktów odniesienia jest nam od dawna znany, a nazywa się Georg Wilhelm
Friedrich Hegel, więc najpierw spróbujemy namierzyć w tym horoskopie Hegla.
Hegel w horoskopie Jana Hartmana ukrywa się za Neptunem, a z
drugiej strony tkwi u korzeni, na Imum Coeli. W pierwszym przypadku jest to
Ascendent, czyli „persona” Hegla w zodiaku gwiazdowym, w drugim – Słońce Hegla,
czyli jego jaźń, samowiedza, także w zodiaku gwiazdowym. Ta druga sytuacja nie
nastręcza problemów interpretacyjnych, zwłaszcza że można się tu odwołać do
Heglowskiej koncepcji ducha. Samowiedza Hegla nie znikła wraz z jego śmiercią,
lecz wchłonięta przez ducha ogólnego istnieje dalej jako duchowa substancja
pogrążona w nieświadomości, a z tej substancji kształtuje się pewien nowy
skończony duch, który rodząc się, rozpoczyna dzieło poznawania samego siebie,
czyli tego, co zawarte jest w tej jego duchowej substancji. Rozpoznanie
Heglowskich korzeni nastąpiło wówczas, gdy przesunięte metodą dyrekcji
prymarnych Imum Coeli ustawiło się dokładnie naprzeciw Słońca Jana Hartmana,
czyli jego własnej samowiedzy. Układowi temu odpowiada rok 1985. Ale Słońce
Hegla ma dla Jana Hartmana istnienie podwójne, po pierwsze ma je „za plecami
świadomości” w swojej duchowej substancji, po drugie zaś, ma je w jasnym polu
swojej świadomości w dziełach Hegla sprzed 200 lat, które może przeczytać. To
drugie Słońce znajduje się wirtualnie naprzeciw Merkurego Jana Hartmana, czyli
jego świadomości. Ma ono pozycję taką, jak Słońce z horoskopu Hegla (4°08’22”
Panny), czyli jest jego odwzorowaniem w zodiaku zwrotnikowym. W roku 1985 od
tego pierwszego Słońca różni je 3°, co oznacza, że Imum Coeli Jana Hartmana
znajduje się w pobliżu punktu 7°08’22” Panny. Natomiast jego Merkury ma
położenie 4°34’32” Ryb, uświetnia go zaś koniunkcja ze wspaniałą, bardzo duchową
gwiazdą Fomalhaut (3°24’03” Ryb). Wirtualne Słońce Hegla ma więc swój punkt
opozycyjny w przestrzeni między tą gwiazdą a Merkurym Jana Hartmana. Ze względu
na precesyjne przesuwanie się obu zodiaków względem siebie można przewidywać, że
Hegel będzie miał swój znakomity gwiezdny czas w okolicy roku 2020, kiedy to
Fomalhaut znajdzie się dokładnie naprzeciw jego Słońca, co należy jednak
rozumieć szerzej, jako ±19 lat. Znaczy to, że owa indywidualna lektura ma
szersze dziejowe tło, jakim jest rosnące w nadchodzących latach ogólniejsze
zainteresowanie myślą Hegla w świecie. Naturę tego zainteresowania określa
ezoteryczno-religijny charakter owej gwiazdy. Jeśli mówię o lekturze, to
dlatego, że wspomniane wirtualne Słońce Hegla znajduje się w omawianym
horoskopie w III domu, czyli w polu świadomości, w sektorze informacyjnym,
komunikacyjnym. Natomiast Merkury Jana Hartmana jest po drugiej stronie, w IX
domu, którego znaczeniem jest wszystko to, co wykracza poza lokalny horyzont, w
szczególności wyższe rejony duchowe, filozofia, religia, wielkie syntezy,
globalne systemy.
Miejsce precesyjnie przesuniętego Ascendentu Hegla w
horoskopie Jana Hartmana jest bardzo tajemnicze. Sprawia to po pierwsze
znaczenie samego Neptuna (24°13’45” Skorpiona), który tam się znajduje, jak
również jego koniunkcja z Werteksem (ok. 25°05’ Skoripona). Chodzi tu o
„spotkanie” z Heglem, ale o innym znaczeniu niż w trakcie lektury jego książek,
w której go się czyta na własny użytek, a jemu nic do tego. Indywidualna
tożsamość Hegla jako fizjonomia, którą ma dla świata ten onieśmielający swym
duchowym ogromem mędrzec, pojawia się tu naprzeciw takiej tożsamości Jana
Hartmana, o której on sam z perspektywy zwykłego funkcjonowania w tym doczesnym
świecie nie ma jasnej świadomości. Określona jest ona raczej przez tajemny
zaświatowy zamysł, by narodzić się tu i teraz jako ktoś, kto ma do zrobienia w
naszych czasach coś w imię Hegla.
Dla porównania przytoczyć mogę analogiczny układ z mojego
horoskopu, w którym w punkcie 24°11’08” Skorpiona znajduje się Jowisz – Hegel –
tuż poniżej Descendentu (25°20’47” Skorpiona). Natura relacji jest bezpośrednio
biorąc prosta, twarzą w twarz, jeden naprzeciw drugiego. Jego Ascendent na moim
Descendencie. Tyle tylko, że on jest duży (Jowiszowy) i dużo daje. Ale duży w
wymiarze kulturowym, a nie nadprzyrodzonym. A ja w relacji do niego jestem
Merkurym (6°04’37’ Wodnika), który go przetwarza (kwintyl = 72°), tłumaczy na
polski, komentuje, wykorzystuje do własnych spekulacji i w ten sposób realizuje
się społecznie (Merkury w X domu). Jest tu konkretna praca bez nabożnej czci i
szeptania: „Mistrzu!”. Natomiast u Jana Hartmana zamiast Jowisza jest nieziemski
Neptun, a zamiast Descendentu – Werteks. Podwójne misterium, mistyczna mgła
przesłaniająca oblicze berlińskiego Mędrca. Jan Hartman wyczuwa więc, że z tym
Heglem cos do zrobienia. Ba, ale co? Ogólnie wiadomo, że z tego miejsca płyną
impulsy wpływające na karierę Jana Hartmana w świecie społecznym, w ramach jego
istniejących struktur. Wynika to z biseptyla między Neptunem a Medium Coeli:
24°13’45” Skorpiona = 360° x 2/7 = 7°05’11” Ryb (≈ Medium
Coeli)
oraz z faktu, że Neptun jako władca Ryb rządzi Medium Coeli i
Słońcem w X domu, w domu „kariery”. Wszystko tu idzie gładko i szybko za sprawą
wielkiego trygonu między Neptunem, Słońcem (27°06’29” Ryb) i dobrodziejem
Jowiszem (24°26’22” Raka). Tożsamość tego dobrodzieja mogę ujawnić. Nawiązując
do Hegla, można by powiedzieć, że jest to ktoś w rodzaju ducha dziejów, ale w
szczególności patronuje on rozwojowi duchów narodowych. Sprawę z Niemcami już
zakończył (mniej więcej po epoce Bismarcka), a od przeszło dwustu lat gra
rozmaitymi pionkami na polskiej szachownicy. Od tej strony sytuacja jest dość
jednoznaczna: głównym i najbliższym historyczno-kulturowym odniesieniem są dla
Polski Niemcy, a Hegel też był „człowiekiem” tego dobrodzieja. I on też włada
Rybami, a zatem i karierą Jana Hartmana. Uświetniony jest sąsiedztwem dwóch
gwiazd, Polluksa (22°45’29” Raka) i Procjona (25°19’45” Raka). Jego zasadnicze
znaczenie dotyczy roli tego, co polskie, w ramach tego, co europejskie. W
szczególności chodzi o to, że w zachodnim chrześcijańskim świecie zawsze
dominował pierwiastek męski, patriarchalny. W tym układzie specyfika Polski jako
należącej od 966 roku do rodziny europejskich państw chrześcijańskich polega na
pewnym przesunięciu środka ciężkości – w porównaniu ze standardem europejskim –
w kierunku pierwiastka żeńskiego. Historycznie biorąc, chodzi o takie oczywiste
sprawy, jak archetyp „Matki Polki”, rozdęty ponad wszelka rozsądną miarę kult
Maryi Królowej Polski z jednoczesną infantylizacją Syna, sprowadzonego właściwie
do roli dzieciątka itd. To osobliwe dziedzictwo narodowe trzeba jednak dopiero
przetworzyć w coś sensownego, żeby dając to Europie skorygować jej aż nadto
widoczną jednostronność. W horoskopie Jana Hartmana motyw ten występuje od dwóch
stron – pozytywnej i negatywnej, a zarazem polskiej i europejskiej. Nie ulega tu
wątpliwości europejskość korzeni, czy, dokładniej biorąc, ich
zachodnio-europejskość. W midpunkcie koniunkcji Plutona i Urana (20°39’10”
Panny) w IV domu, domu „korzeni”, znajduje się wirtualny Mars chrześcijańskiej
Europy (20°41’14” Panny), symbol jej patriarchalnego charakteru. Idealizacja tej
pozycji = 360° x (1/2 + 3/7 – 5/11) = 20°38’58” Panny pokazuje zarazem jej
związek z Merkurym Jana Hartmana, tzn. okoliczność, że Heglowski trening
intelektualny ma mu skądinąd umożliwić intelektualną artykulację problematyki
tego, co męskie, i tego, co żeńskie w naszej kulturze. Wirtualny Mars Europy
wzięty w omawianym horoskopie w kleszcze Plutaniczno-Uranicze, nie jest w stanie
utrzymać swej tożsamości. Uran (22°10’42” Panny) bezceremonialnie z nim zrywa, a
Pluton (19°07’38” Panny) przetacza się po nim jak walec, wymuszając radykalną
transformację. Niewątpliwie znacznie istotniejszy jest tu Pluton, który
utrzymuje rachunkowy kontakt z wyobrażeniem Polski jako Kobiety i zarazem
konstruuje polską a zarazem żeńską „personę” Jana Hartmana, nałożoną na jego
głębszą „warstwę geologiczną”, którą jest w tym układzie europejska, męska
tożsamość duchowa. Znaczący jest przy tym przebieg koniunkcji Urana i Plutona w
okresie życia płodowego Jana Hartmana. Zgodnie z regułami sztuki astrologicznej
należy przyjąć, że począł się on19.VI.1966 o godz. 18:06 GMT, kiedy Księżyc
znajdował się w położeniu 10°01’23” Raka, co odpowiada Ascendentowi horoskopu
urodzeniowego (9°54’ Raka), a urodzeniowy Księżyc (16°05’34” Bliźniąt) znajdował
się na Descendencie. Uran miał wówczas pozycję 15°48’22” Panny, a Pluton –
15°56’51” Panny. Do koniunkcji tych planet doszło 30.VI.1966 w pozycji 16°06’11”
Panny, a zatem można założyć kwadraturę tej koniunkcji (niezależnie od jej
faktycznej pozycji w horoskopie urodzeniowym) z urodzeniowym Księżycem Jana
Hartmana. Pluton swą maksymalną pozycję w okresie życia płodowego Jana Hartmana
osiąga 22.XII.1966, w pozycji 20°38’51” Panny, czyli w midpunkcie rozważanej
koniunkcji i zarazem na Marsie chrześcijańskiej Europy. Uran swą maksymalną
pozycję w okresie życia płodowego Jana Hartmana osiąga 29.XII.1966, w pozycji
24°25’31” Panny, czyli w sekstylu do urodzeniowego Jowisza (24°26’22” Raka), co
wskazuje dodatkowo na związek tej koniunkcji z Jowiszem Jana Hartmana. Jowisz
ten w horoskopie poczęcia ma pozycję 9°31’24” Raka, czyli tworzy koniunkcję z
Księżycem, pierwiastkiem żeńskim, i zarazem patronuje urodzeniowemu Ascendentowi
Jana Hartmana. Pozycja ta jest przybliżeniem długości ekliptycznej polskiej
Wenus (9°13’26” Raka), co zarazem oznacza, że oba Jowisze Jana Hartmana –
poczęciowy i urodzeniowy – są odpowiednio odwzorowaniem pozycji polskiej Wenus w
zodiaku zwrotnikowym i w zodiaku gwiazdowym (mniej więcej). Ponieważ zaś
maksymalne połozenie Jowisza w okresie życia płodowego Jana Hartmana wynosi
4°28’55” Lwa (20.XI.1966), co odpowiada Medium Coeli Polski (4°24’22” Lwa), więc
wniosek, że chodzi tu o urzeczywistnienie potencjału zawartego w żeńskim
aspekcie Polski, jest przez to dodatkowo uzasadniony.
Sposób działania ducha dziejów, czyli dobrodzieja Jowisza,
jest w horoskopie Jana Hartmana dokładnie taki, jak go opisuje Hegel. Pionka na
szachownicy dziejów, który działa na rzecz własnych celów, ale osiąga je tylko o
tyle, o ile sprzyja im duch czasów, symbolizuje tu Mars (2°36’17” Skorpiona) –
podmiotowa aktywność jednostki. Charakter relacji między Jowiszem a Marsem –
szczególny rodzaj manipulacji, polegający na tym, że działanie osiąga skutek
tylko o tyle, o ile otrzyma wsparcie ze strony zewnętrznych czynników, które
mają własne interesy i cele – wyraża aspekt jedenastkowy:
24°26’22” Raka (Jowisz) + 360° x 3/11 = 2°37’17” Skorpiona (≈
Mars).
Warta podkreślenia jest też pozycja Marsa w horoskopie
poczęciowym Jana Hartmana (15°21’11” Bliźniąt), odpowiadająca pozycji Księżyca w
horoskopie urodzeniowym, a więc wskazująca na to, że Mars jest nie tylko
pionkiem na szachownicy Jowisza, ale także agentem Księżyca – energii żeńskiej.
Dwa pozostałe istotne aspekty Marsa wiążą się z domem
kariery, w którym znajduje się Słońce i Saturn. Bikwintyl ze Słońcem jest
świetnym roboczym aspektem, umożliwiającym twórcze działanie jako przetwarzanie
i obiektywizowanie energii własnej jaźni, głębi własnej samowiedzy. Nie chodzi
tu o Merkuriańskie przetwarzanie lektur jako zewnętrznego materiału, który
bierze się jedynie na warsztat własnej sprawności intelektualnej. Chodzi o
autentycznie własne cele, które muszą zostać wyartykułowane, określone i
zrealizowane, ale nie przez tępy upór w dążeniu do ich wymuszenia na
rzeczywistości, ale raczej przez szczególną z nią grę, w której wszystko, co się
nastręcza, można sprytnie i twórczo wykorzystać dla własnego i ogólnego pożytku.
Kwinkunks Marsa z Saturnem wyraża szczególnego rodzaju opór ze strony
rzeczywistości, utrudniający realizację założonych celów. Jest to taki opór,
który umożliwia zachowanie elastyczne – przy działaniu w jednym kierunku wyczuwa
się, że opór się zwiększa, więc nie warto w tym kierunku dalej brnąć, lecz
raczej trzeba skierować się w stronę, gdzie rzeczywistość ustępuje przed naszym
działaniem.
Psychologiczną trudność układu, związaną z tym, że mężczyzna
ma „personę” naznaczoną elementem żeńskim, pomaga przezwyciężyć inny roboczy
aspekt tego horoskopu, mianowicie kwintyl między Wenus a Ascendentem. Ta Wenus
jest w XI domu, reprezentuje więc przyjaciółki, zapewne liczne, a na innym
poziomie – „animę” Jana Hartmana (w sensie Jungowskim). To, kim się jest dla
ludzi, „persona” symbolizowana przez Ascendent, jest kształtowane do pewnego
stopnia przez relacje z innymi. Tutaj wpływają na to w istotny sposób osobiste
relacje z kobietami, które aktualizują pewne określone możliwości z całego
zbioru tego, czym można być. Te kobiety są poza wszystkim innym nośnikiem
kobiecej duchowości w sensie czegoś, co ma perspektywę na przyszłość w aspekcie
możliwości wkładu do tego, co ogólnoludzkie. Wenus jest tu zarazem w stosunku
pewnej przeciwstawności do Marsa, ale takiej, która go nie blokuje, lecz
umożliwia korektę niewłaściwych z punktu widzenia ogólnego celu Marsowych
zapędów. O tyle Wenus współpracuje w tajemny sposób z Saturnem w stwarzaniu
oporu dla pewnych działań będących ekspresją indywidualności Jana Hartmana o
charakterze nadto bezpośredniej, a nie dość przetworzonej. Wyraża to aspekt
półseptylowy (1/14) między tymi planetami, występujący w ramach układu, w którym
Wenus (27°33’39” Barana) występuje jak gdyby w roli agentki Saturna (1°47’05”
Barana) w jego manipulowaniu Ascendentem Jana Hartmana. Układ ten sprawia, że
kwintyl między Wenus a Ascendentem nie może być dokładny:
(3/11 – 1/14) x 360° = 72°28’03” ≈ 1/5 x 360° = 72°.
Wszelako ten Ascendent, „persona” Jana Hartmana, jest nie
tylko ustawiany przez czynniki zewnętrzne:
Saturn (1°47’05” Barana) + 3/11 x 360° = 9°57’55” Raka,
Pluton (19°07’38” Panny) + 4/13 x 360° = 9°53’47” Koziorożca,
ale jest też obszarem samookreślenia, tyle tylko, że z
poziomu nadświadomości. Chodzi tu o biseptyl (2/7) między Słońcem a Ascendentem:
Słońce (27°06’29” Ryb) + 2/7x 360° = 9°57’55” Raka.
Żeby odbierać taki subtelny impuls, Ascendent musi być nie
tylko bardzo wrażliwy i receptywny, co zapewnia mu znak Raka, ale jeszcze do
tego odcięty od poziomu świadomego autosterowania, co zaznaczone jest w ten
sposób, że władca Ascendentu, Księżyc, znajduje się w XII domu, domu spraw
ukrytych przed normalną, dzienną świadomością, wymykających się spod kontroli.
Okoliczność, że to sterowanie z ukrycia zewnętrzną tożsamością Jana Hartmana
jest odebrane świadomemu sternikowi, jako niekompetentnemu, ze względu na
ogólniejszy wymiar tego jednostkowego żywota, zaznaczone jest przez gwiazdę
Rigel (16°22’16” Bliźniąt) w koniunkcji z Księżycem (16°05’34” Bliźniąt). Ale
bezpośrednio układ ten powoduje trudność z określeniem własnej tożsamości i z
rozumieniem własnych uczuć. Tym ważniejsze staje się tu więc hasło: „Poznaj
samego siebie”. Jest to zadanie dla Słońca – symbolu samowiedzy. Biseptyl między
Słońcem a Ascendentem działa właściwie w obie strony, ponieważ nadświadomość
odszczepiona od świadomości przejawia się raczej jako czynnik zewnętrzny, co w
tym wypadku polega na tym, że indywidualność dowiaduje się, kim jest, dzięki
temu, czym się okazuje w relacji z innymi. Ale to Słońce (27°06’29” Ryb) Jana
Hartmana ma też swoje wirtualne frontalne odniesienie, które wpisuje się w
kontekst „polski”. Jest mianowicie w opozycji do polskiego Urana (26°55’29”
Panny), który symbolizuje polski geniusz narodowy, energię, która pozwala
jednostce współtworzyć ducha narodu w tym znaczeniu, że jeden Chopin, ten, który
podnosi to, co narodowe, do rangi tego, co ogólnoludzkie, może mieć pod tym
względem większe znaczenie niż miliony zwykłych zjadaczy chleba, jakich nosiła
nasza ziemia. Trudno sprostać takiemu wyzwaniu. Dlatego Słońce ma do towarzystwa
nauczyciela duchowego, centaura Chirona (25°46’02” Ryb), być może dawcę
stosownej inicjacji. Tak się składa, że ma on coś wspólnego z Heglem, który
również ma w tym miejscu swojego Chirona (26°42’27” Ryb).
Światosław Nowicki Warszawa, 7 i 10 lipca 2006
|